35 lat temu, 5 listopada 1977 roku, w wieku 51 lat zmarł René Goscinny. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Ze zdjęcia patrzy na nas chłopczyk – kędzierzawy, nieśmiało uśmiechnięty, o głowie okrągłej jak arbuz. Na oko dziewięcioletni, w przyciasnej marynareczce. Z krótkich nogawek spodni wystają patykowate nogi w sznurowanych trzewikach. Stare zdjęcie małego René zrobione w przededniu wojny. Dałabym głowę, że panowie Goscinny i Sempe myśleli o nim, kiedy wespół stworzyli Mikołajka.
Więcej, więcej!
Minęło pół wieku od narodzin „Mikołajka” i trzy dekady od śmierci autora. Ale dopiero niedawno mieliśmy okazję poznać pierwszy skecz z udziałem „Petit Nicolasa”, opublikowany w marcu 1959 r. na łamach „Sud-Ouest Dimanche”. Włączono go do wydanego w 2009 roku tomu „Nieznane przygody Mikołajka” (wyd. Znak). Tytuł opowiadania: „Jajko wielkanocne”.
Miało to być jednorazowe przedsięwzięcie dwóch panów, ale publiczność zażądała: „Więcej, więcej!”. Odtąd duet Goscinny – Sempe dołączył do elitarnego klubu najbardziej zgodnych autorsko-ilustratorskich par w historii literatury dziecięcej. Jak Milne z Shepardem („Kubuś Puchatek”), Lewis z Tennielem („Alicja w Krainie Czarów”), Berrie z Rackhamem („Piotruś Pan”).
Książki o Mikołajku ukazywały się w kapryśnym rytmie. Najpierw, w latach 60. i 70. – pięć kwadratowych tomików, które, wielokrotnie wznawiane, zyskały sobie w Polsce liczny i wierny fanklub. Potem, wiele lat po śmierci autora, dwa grubaśne tomy. Wreszcie, niedawno – kolejne dziesięć opowiadań odkopanych przez córkę Goscinnego Annę. Najnowsze znaleziska, nieznane dotąd nawet Sempemu, na jej prośbę zostały zilustrowane przez, dobiegającego wówczas osiemdziesiątki, rysownika.