Krytyk „Los Angeles Times" stwierdził, że taką powieść mógłby napisać Cormac McCarthy, gdyby miał poczucie humoru. To efektowne stwierdzenie, ale dosyć wątpliwe. Proza McCarthy'ego stoi po drugiej stronie literackiego bieguna – surowa w swej formie, poruszająca kwestie ostateczne. A jeżeli się do czegoś odwołuje, to zazwyczaj do symboliki biblijnej.
Zobacz zwiastun książki Bracia Sisters
Książka deWitta stanowi jej popkulturowy rewers. Zróżnicowanie dwóch literackich światów widać w scenie, gdy Eli i Charlie spotykają na swojej drodze nastoletniego sierotę, figurę tak bardzo lubianą przez McCarthy'ego. U deWitta chłopak jednak nie przypomina nastoletnich traperów, znających gorzki smak samotności i zabójstwa – bezimiennego Dzieciaka z „Krwawego Południka" czy Billy'ego Parhama z „Przeprawy". To tylko zagubiony nastolatek, kolejna niewinna ofiara gorączki złota, a jej obecność dostarcza komicznych sytuacji.
Gdy w 1992 r. Clint Eastwood nakręcił swój oscarowy antywestern „Bez przebaczenia", wszyscy myśleli, że więcej z tej estetyki się już nie da wycisnąć. Okazuje się, że to był pozorny zmierzch gatunku, bo Dziki Zachód już od paru lat przeżywa swoje odrodzenie.
Ogromną popularnością cieszą się kowbojskie seriale jak choćby trzyodcinkowa produkcja telewizyjna „Hatfields & McCoys" z Kevinem Costnerem w roli głównej. Rok temu oglądaliśmy też filmowy mash-up (mieszankę diametralnie odimiennych gatunków) Johna Favreau o znaczącym tytule „Kowboje i obcy", gdzie Daniel Craig walczył przy użyciu rewolweru i lassa z kosmitami.