Jednocześnie, mimo przeznaczania olbrzymich środków na armię, polityk ten prawdopodobnie nie jest w stanie dokonać inwazji na Kaukazie ani desantu na Bałtyku. Może nie musimy się go zatem obawiać, tak jak jego nieporównanie potężniejszego sąsiada? Władca postsowieckiego skansenu trwa więc w najlepsze: za kilka dni upłynie 24. rok jego rządów.
Umiejętność dziwienia się jest jednak zawsze czymś cennym: jak była możliwa kariera, przy której bledną wszystkie opowieści o milionerach z awansu? Czy to ta, aż niewiarygodna, „obciachowość" Łukaszenki sprawiła, że postrzegany jest jako „swój chłop" przez rzesze pracowników kołchozów? Czy jego awans był sterowany przez Moskwę? A może ambitny i wygadany dyrektor kołchozu wdarł się na szczyty, wykorzystując po prostu zagubienie świeżo upieczonych obywateli i chaos w byłym Związku Sowieckim?
Biografia Łukaszenki autorstwa Andrzeja Brzezieckiego i Małgorzaty Nocuń jest dziełem solidnym, dobrze udokumentowanym, a zarazem napisanym z dziennikarską lekkością. Poszczególne rozdziały mogłyby się ukazać jako reportaż historyczny w tygodniku. Brzezieckiemu i Nocuń udało się jednak coś jeszcze: zadali istotne pytania o rzeczywiste znaczenie wiecznego prezydenta Białorusi w nabierającej tempa grze o odtworzenie imperium rosyjskiego. Dawne ambicje chłopaka spod Mohylewa, któremu marzyło się objęcie rządów w Moskwie po Borysie Jelcynie, okazały się śmieszne: jak jednak zachowa się wobec nowych ambicji Władimira Putina?
Co więcej, Brzeziecki i Nocuń pokazali, że przy całej swojej siermiężności Aleksander Grigoriewicz jest postacią po szekspirowsku tragiczną: Białoruś jest co prawda najbardziej nizinnym krajem w Europie po Holandii, ale samotność na szczytach władzy okazuje się tam równie dotkliwa, jak gdzie indziej. I – jak zwykle bywa ze szczytami władzy, zwłaszcza w przypadku dożywotniego dyktatora – nie bardzo jest z nich jak zejść.