Reklama

Nowa Europa Wschodnia: Wschód pluje lawą

W miłujących pokój społeczeństwach Zachodu rekordy popularności bije birdwatching, czyli przyglądanie się z ukrycia ptakom. Dawniej jednak nie obawiano się również żywszych emocji: tchórzliwy plebs odwiedzał zwierzyńce, arystokraci ruszali na safari lub – jak bohater najlepszej chyba powieści Susan Sontag – zajmowali się studiowaniem czynnych wulkanów.

Publikacja: 03.10.2014 23:20

Red

Autorzy „Nowej Europy Wschodniej" wydają się należeć do duchowych krewnych sir Williama Hamiltona, ambasadora brytyjskiej korony w Królestwie Obojga Sycylii, wspinającego się na zbocza Etny: trafiają do Donbasu, Karabachu, Naddniestrza i Kotliny Fergańskiej, przywożąc stamtąd wiadomości o żarzących się konfliktach, które dziś, jutro, pojutrze mogą zatrząść liżącą rany Eurazją.

Zdobywający sobie pozycję na polskim rynku czasopism dwumiesięcznik oferuje nie tylko reportaże: sylwetka godnego następcy Gromyki, czyli ministra Siergieja Ławrowa, rozmowy (w poprzednim numerze – świetna – z Andrzejem Nowakiem, w tym – smaczna – z Krzysztofem Zanussim), analiza białoruskiej tożsamości pióra historyka czy poety Lawona Barszczeuskiego to mocne elementy każdego numeru.

W najnowszym może szczególnie ucieszyć frywolna opowieść o komunistach-libertynach, którzy w pierwszych latach istnienia Związku Sowieckiego tworzyli „komuny wolnej miłości", z analfabetyzmem zaś walczyli – ba, osiągali na tym polu wielkie sukcesy! – oferując proletariuszom „Erotyczny elementarz", w którym kształty liter naszkicowano, przekazując przy okazji nader szczegółową wiedzę na temat ars amandi. Jak widać, nihil novi i na lewicy; od frywolnych wspomnień o poliamorystach z Piotrogrodu ważniejsza jest jednak ilość regionów, „szachownic" i środowisk, o których możemy czytać w czasach, gdy najpotężniejsze nawet media rzadko utrzymują korespondentów w Tbilisi czy Akmole, co dopiero w Komracie czy na Krymie...

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, czyli wydawca „NEW", tłumaczy Wschód na kolejne języki. Czasem dosłownie: równocześnie z wrześniową edycją „Nowej Europy Wschodniej" ukazuje się wariant angielski – „New Eastern Europe", wydawany na lepszej klasy papierze i z tekstami wagi ciężkiej; furorę robią darmowe e-wydania numerów specjalnych: tydzień temu w internecie ukazał się gruziński.

Papier kiepsko sprawdza się jako pancerz, a eksperckie czasopisma nie zastąpią dywizji; mogą jednak skuteczniej niż efekciarskie migawki telewizyjne przekonać do ich utworzenia.

Reklama
Reklama

Nowa Europa Wschodnia wrzesień–październik 2014

Autorzy „Nowej Europy Wschodniej" wydają się należeć do duchowych krewnych sir Williama Hamiltona, ambasadora brytyjskiej korony w Królestwie Obojga Sycylii, wspinającego się na zbocza Etny: trafiają do Donbasu, Karabachu, Naddniestrza i Kotliny Fergańskiej, przywożąc stamtąd wiadomości o żarzących się konfliktach, które dziś, jutro, pojutrze mogą zatrząść liżącą rany Eurazją.

Zdobywający sobie pozycję na polskim rynku czasopism dwumiesięcznik oferuje nie tylko reportaże: sylwetka godnego następcy Gromyki, czyli ministra Siergieja Ławrowa, rozmowy (w poprzednim numerze – świetna – z Andrzejem Nowakiem, w tym – smaczna – z Krzysztofem Zanussim), analiza białoruskiej tożsamości pióra historyka czy poety Lawona Barszczeuskiego to mocne elementy każdego numeru.

Reklama
Literatura
Jedyna taka trylogia o Polsce XX w.
Literatura
Kalka z języka niemieckiego w komiksie o Kaczorze Donaldzie zirytowała polskich fanów
Literatura
Neapol widziany od kulis: nie tylko Ferrante, Saviano i Maradona
Literatura
Wybitna poetka Urszula Kozioł nie żyje. Napisała: „przemija życie jak noc: w okamgnieniu.”
Literatura
Dług za buty do koszykówki. O latach 90. i transformacji bez nostalgii
Reklama
Reklama