Do tej pory ukazały się trzy powieści, sygnowane nazwiskiem Carmen Moli - „La novia gitana” (2018), „La red púrpura” (2019) i „La nena” (2020). Od początku było wiadomo, że nie jest to prawdziwe imię i nazwisko. W wywiadach a także na stronie internetowej wydawnictwa tłumaczono, że autorka używa pseudonimu literackiego, a w rzeczywistości jest profesorem w wieku ok. 40 lat. W rozmowie z gazetą „ABC” utrzymywano, że kobieta potrzebuje anonimowości, aby „chronić swoje życie, które nie ma nic wspólnego z literaturą”.
Carmen Mola porównywana była do Włoszki (?) Eleny Ferrante. Również w przypadku tej ostatniej znany jest tylko pseudonim, a nikt oficjalnie nie zna jej tożsamości. Mola tworzyła „ultrabrutalne hiszpańskie thrillery kryminalne”, w cyklu, którego główną bohaterką była inspektor policji Elena Blanco, „osobliwa i samotna kobieta, która uwielbia grappę, karaoke, klasyczne samochody i seks w SUV-ach” - jak opisywało wydawnictwo. W książkach Moli krew tryskała strumieniami, a reklamowano je jako „nieodpowiednie dla osób z wrażliwymi żołądkami”.
Choć tak jak w przypadku Ferrante powstawały teorie, dotyczące tego, kim w istocie jest Carmen Mola, prawdziwa jej tożsamość nie została dotąd ujawniona. Zmieniła to dopiero nagroda Planeta, która oprócz prestiżu oznacza czek na 1 milion euro. Po odbiór nagrody w czasie ceremonii z udziałem hiszpańskiego króla udało się trzech mężczyzn. Agustín Martínez, Jorge Díaz i Antonio Santos Mercero publikowali dotąd powieści i pracowali jako scenarzyści pod swoimi prawdziwymi nazwiskami, zanim zebrali się w trio, by pisać jako Mola. Najbardziej znany jest Mercero, płodny autor powieści kryminalnych, a jednocześnie syn Antonio Mercero, hiszpańskiego reżysera serialu „Verano azul”, wielokrotnie wyświetlanego w Polsce pod tytułem „Niebieskie Lato”.
Czytaj więcej
Szwedzka Akademia jako tegorocznego noblistę z dziedziny literatury wskazała Abdulrazaka Gurnaha, anglojęzycznego pisarza urodzonego w Tanzanii.
„Pomysł na matkę trójki dzieci, będącą jednocześnie profesorem na uczelni, kobietę rano uczącą algebry, a wieczorem piszącą brutalne, makabryczne powieści w skrawkach wolnego czasu, okazał się świetną operacją marketingową” - zauważyła gazeta „El Mundo”. A satysfakcję mogą odczuwać ci, którzy przejrzeli trick. Np. Beatriz Gimeno, feministka, pisarka i aktywistka, która już wcześniej podejrzewała, że powieści podpisane „Carmen Mola” nie wyszły spod ręki kobiety. „Poza używaniem żeńskiego pseudonimu, ci faceci spędzili lata udzielając wywiadów. To nie tylko nazwisko – to fałszywa tożsamość, z której korzystali czytelnicy i dziennikarze. To oszuści” - oceniła na Twitterze.