Milczenie zapanowało na dłuższy czas, gdy Mats Malm, historyk literatury i sekretarz Szwedzkiej Akademii, ogłosił w czwartek nazwisko laureata. Bo o ile wszyscy znają Margaret Atwood, Michela Houellebecqa czy Harukiego Murakamiego, o tyle już nie Abdulrazaka Gurnaha. Akurat my mamy wymówkę: żadnej z jedenastu książek na polski nie przetłumaczono.
Burzliwe lata 60.
Gurnah jest 118. laureatem szwedzkiej nagrody. W jej motto wpisane są słowa o „idealizmie", czyli upraszczając – zdobywają ją książki i ludzie mogące zmieniać świat na lepsze. A skoro w dzisiejszym świecie zachodnim za jedną z największych niesprawiedliwości dziejowych uznaje się kolonializm, to Abdulrazak Gurnah do Nobla wydaje się być stworzony. Urodził się bowiem w dzisiejszej Tanzanii, u wschodnich wybrzeży Afryki, na Zanzibarze w 1948 r.
Został skolonizowany przez Portugalczyków na początku XVI w., ale trzysta lat później kontrolę nad tą częścią Afryki przejęli Brytyjczycy z małymi przerwami wskutek niemieckich ambicji kolonialnych pod koniec XIX w. Niewolnictwo zniesiono tam w 1911 r., ale dopiero pół wieku później kraj uzyskał niepodległość. Potem Zanzibar połączył się z Tanganiką i dziś mamy Tanzanię. W takiej burzliwej dekadzie dorastał noblista.
Czytaj więcej
Abdulrazak Gurnah to pisarz, którego cechuje dystans wobec łatwego kategoryzowania świata oraz kulturowych zjawisk, co jest pewnie owocem jego życiowych doświadczeń.
W połowie lat 60., mając niespełna 18 lat, wyjechał do Wielkiej Brytanii. W jego ojczyźnie pogłębiał się chaos i narastała aura religijno-etnicznej przemocy, zaś w kolejnej odsłonie wojny domowej – przeciw ludności arabskiej, z której wywodził się Gurnah. „To był trudny czas, pełen lęku wywołanego państwowym terrorem i celowymi upokorzeniami. W wieku 18 lat chciałem tylko wyjechać i znaleźć dla siebie spokojne, bezpieczne miejsce za granicą" – wspominał po latach w magazynie literackim „Wasafiri".