Zbrodnia popełniona w pisarskim afekcie

„Aleja samobójców” Marka Krajewskiego i Mariusza Czubaja to powieść bez nerwu i tempa. Z wykorzystaniem pomysłów z serii o Breslau.

Publikacja: 11.01.2008 23:13

Bohaterem nowego dzieła jest niejaki nadkomisarz Pater. Choć zewnętrznie niepodobny do Mocka, z natury to klon wrocławianina. Nieprzekupny ideowiec. Wilk samotnik, porzucony przez kobietę, która i tak zbyt długo z nim wytrzymywała. Oto, jak charakteryzują go autorzy „Alei samobójców”: „Był policjantem. Człowiekiem, który zadaje sobie różne pytania. A sens jego pracy polega na znajdowaniu odpowiedzi. Na różne pytania”. W „Alei…” tandem Krajewski/Czubaj wprowadził pozorne innowacje: rzecz dzieje się w Gdańsku, mniej więcej półtora roku temu. Choć w odmiennym czasie i mieście, autor (autorzy?) dyskontuje moc(k)ne strony serii z Breslau. Pojawia się sprawdzony dramaturgiczny schemat: introdukcja z przeszłości, potem kronika wydarzeń w odcinkach z datą i godziną w nagłówku. A pod koniec kilka kolejnych retrospektyw.

Ale niechby tam, gdyby treść pasjonowała. Tymczasem główny grzech „Alei…” to nadmiar niczemu niesłużących opisów, w których gubi się intryga. Na pozór kryminał pęka od atrakcji. Są mundialowe mecze, brydż, poker i zawody lotkarzy-darterów. Na tym tle rozgrywają się mordy rytualne oraz kwitnie sekciarstwo. Najważniejsza akcja rozgrywa się w domu dla bogatych starców elegancko zwanym „Eden”.

Mimo współczesnego sztafażu rozpoznajemy niezawodne chwyty Krajewskiego, za pomocą których kreował duszne, niepokojące klimaty w Breslau. Upał wyciskający siódme poty (opisy pocenia się to specjalność autora: strużka, krople, ciemne plamy pod pachami – w trakcie lektury nieodzowny staje się dezodorant). Jędrne słownictwo na przemian z uwagami lingwistycznymi. Mnogość charakterologicznych dewiacji i potworności. Smród, brud i ubóstwo mieszkań w blokach skonfrontowane z luksusowym „Edenem”. Śmieci, womity, krew. Skalpowanie, operacje plastyczne i rytualne rany. Do tego dużo alkoholu, kac i migrena.

A wszystko to opakowane w morze słów. Z wtrętami niczego niewnoszącymi w rodzaju „…legendarną płytę chłopaków z Liverpoolu, o dwóch mówi się już w czasie przeszłym, kończyła narastająca kakofonia orkiestry i wybrzmiewający przez kilkadziesiąt sekund fortepianowy akord”.

Są też żarty subtelne niczym haubica: „W głębokim przekonaniu, że ślimaczący się samochód jest prowadzony przez kobietę, mijali go z rykiem pochodzącym z dwóch źródeł – z silnika i z ich własnego gardła”.

Być może autorzy odwlekali wyjaśnienie sprawy, w przeświadczeniu, że wzorem Hitchcocka eskalują napięcie. Zamiast suspensu wyszło im wodolejstwo. Zbrodnia i samobójstwo w jednym.

Bohaterem nowego dzieła jest niejaki nadkomisarz Pater. Choć zewnętrznie niepodobny do Mocka, z natury to klon wrocławianina. Nieprzekupny ideowiec. Wilk samotnik, porzucony przez kobietę, która i tak zbyt długo z nim wytrzymywała. Oto, jak charakteryzują go autorzy „Alei samobójców”: „Był policjantem. Człowiekiem, który zadaje sobie różne pytania. A sens jego pracy polega na znajdowaniu odpowiedzi. Na różne pytania”. W „Alei…” tandem Krajewski/Czubaj wprowadził pozorne innowacje: rzecz dzieje się w Gdańsku, mniej więcej półtora roku temu. Choć w odmiennym czasie i mieście, autor (autorzy?) dyskontuje moc(k)ne strony serii z Breslau. Pojawia się sprawdzony dramaturgiczny schemat: introdukcja z przeszłości, potem kronika wydarzeń w odcinkach z datą i godziną w nagłówku. A pod koniec kilka kolejnych retrospektyw.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski