Tom jest doskonale rysowany i malowany – przyjemnie popatrzeć, jak Gipi operuje akwarelową techniką. Przede wszystkim wyróżnia się mądrym i brawurowo skonstruowanym scenariuszem.
Tu pozwolę sobie na dygresję. Im więcej napuszonej bylejakości przelewa się przez galerie sztuki współczesnej, tym bardziej rozkwitają mniej „szlachetne” dziedziny plastyki. Tam kiełkuje myśl, tam doskonalony jest warsztat. Bo sztuka, jak życie – nie znosi próżni. I jej odbiorcy też. To, między innymi, przyczyna coraz większego zainteresowania komiksem.
A teraz zapraszam na „Salę prób”, gdzie właśnie się zaczyna koncert. Opowieść Gipiego została rozpisana na pięć utworów, co jest nawiązaniem do genialnego filmu Boba Rafelsona z Jackiem Nicholsonem „Five easy pieces”.
Oto gdzieś na włoskiej prowincji czterem małolatom marzy się kariera Beatlesów. Mają sprzęt, talent i zapał oraz problem: gdzie ćwiczyć. W sukurs idzie im papa jednego z nich. Udostępnia ruderę nieopodal psiarni, której jest właścicielem.
Zanim zabrzmi pierwsza piosenka – introdukcja. Przy akompaniamencie psiego „hau, hau” poznajemy członków kapeli i ich najbliższych. Na oko – przeciętni młodzieńcy. Nie bardziej pokręceni niż większość w ich wieku. Autor, portretując chłopaków, zręcznie informuje o przyczynach ich kompleksów. Dobiera się do starszej generacji. Odmalowuje typowych przedstawicieli włoskiego establishmentu.