London N. W. 2
Szanowny Panie Włodzimierzu,
Stukam parę słów w pośpiechu, bo jestem w domu niejako przelotem – pomiędzy wypadami za granicę (a kiedy ja się będę bawił?!), między innymi do Niemiec, gdzie moim punktem zaczepienia jest miejscowość Giessen k. Frankfurtu (siedziba Stowarzyszenia im. Janusza Korczaka, a także uniwersytetu „Justusa Liebig”, gdzie od czasu do czasu miewam wykłady). Dziękuję za list i książkę przeznaczoną dla Ficowskiego, którą przy tej sposobności, rzecz jasna, przeczytałem jednym haustem – i muszę Panu powiedzieć, że od dawna nie byłem lekturą tak przejęty. Zakładam, że „List” jest w dużej mierze autobiograficzny – w obszernej literaturze tego tematu wydaje mi się, że to wyjątkowo prawdziwy i przekonywający dokument. Postaram się, by ta książka kiedyś dotarła do Ficowskiego (proszę sobie zanotować jego nowy adres: Pl. Inwalidów 4/6/8 m. 41, 01-553 Warszawa). Bawił on u mnie ubiegłego roku przez cały miesiąc (z okazji konferencji w Oxfordzie) i w drodze powrotnej obładowany był książkami – wszystko mu zabrali! Nie przypuszczam, aby tak rychło znów tu się zjawił, ale ja mam w planie być w Warszawie w październiku (w związku, a raczej pod pretekstem posiedzenia Stowarzyszenia Korczaka, którego jestem viceprezesem… malowanym) i zaryzykuję przewiezienie tej i jeszcze innych książek (ryzyko małe, nigdy mnie przy wjeździe nie rewidują). Chciałbym bardzo, by on to przeczytał.
Dziękuję również za przesyłkę z „Archipelagu”, którą za Pańską sprawą dostałem – istotnie wiele ciekawych rzeczy (skąd wziąć czas, by to wszystko czytać?). Książka Grynberga, choć mnie korci, by o niejedno się z nim mocno wykłócić – jest w emigracyjnych warunkach pozycją pierwszorzędnej wagi. Książka jest zadedykowana pamięci Józefa Haubenstocka, który był moim rówieśnikiem na UJ w Krakowie i z wdową po nim zamieszkałą we Frankfurcie jestem w bliskiej komitywie. Zachęca mnie Pan, bym dla „Archipelagu” coś napisał, nie jestem pewny, kiedy się taka sposobność nadarzy – „ars” coraz bardziej „longa”, „vita” coraz bardziej „brevis”…
I ja z kolei mam do Pana prośbę: mam zamiar zasugerować Fundacji Jurzykowskiego, aby następną nagrodę za poezję przyznać Stanisławowi Wygodzkiemu. On na to zasługuje jako znakomity poeta (choć zamilkł – dla kogo pisać „pod jodłami w Tel Awiwie”?), ale to, co on w życiu przeszedł (w okresie, gdy wielu ludzi wiele przeszło), pasuje go na Hioba naszych czasów. On żyje w duchowym odosobnieniu (i w ubóstwie), taka nagroda byłaby dla niego u schyłku życia promykiem radości. Nie wiem, czy oni w Ameryce o nim słyszeli – to, co pisywał w Polsce jest im na pewno nieznane. Ja w Anglii opublikowałem parę tomików jego wierszy (które im poślę). O ile sobie przypominam, parę lat temu miał Pan o nim cały program. Byłbym wdzięczny, gdyby Pan jego kandydaturę poparł; jeśliby Pan zechciał do Fundacji napisać parę pochlebnych słów o nim, jestem pewny, że to miałoby swoją wagę. Ja skieruję swoje pismo do p. Felicji Krance, która jest członkiem jury i która była spiritus movens przy przyznawaniu nagrody Ficowskiemu. Nie wyobrażam sobie, że jest w obecnej chwili ktoś bardziej godzien poparcia. Jeśliby Pan mógł dodatkowo kogoś w tej sprawie zmobilizować, to może wspólnymi siłami uda się nam coś bardzo dobrego zrobić (byleby „zdążyć przed Panem Bogiem”)…
Łączę wyrazy poważania, serdecznie dziękuję i pozdrawiam.