Słowa potrafią zabijać

Rozmowa z Antonym Beevorem, autorem książki „Walka o Hiszpanię 1936 – 1939. Pierwsze starcie totalitaryzmów”

Publikacja: 03.04.2009 17:22

Anthony Beevor

Anthony Beevor

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Czy wojnę domową w Hiszpanii można uznać za poligon wojskowy, próbę generalną przed II wojną światową? A jeśli tak, to kto na tym poligonie skorzystał najwięcej – z militarnego punktu widzenia?[/b]

Na pewno Niemcy, zdecydowanie bardziej niż Rosjanie. Przede wszystkim zyskało Luftwaffe. Legion Condor przetestował w Hiszpanii junkersa 87, czyli sztukasa, a samoloty niemieckie zaczęły walczyć w podwójnych parach i tę taktykę zastosowano wkrótce w bitwie o Anglię. Sowieci potrafili jedynie wyciągnąć wnioski z zalet centralnego koncentrowania artyleryjskiego ognia dalekiego zasięgu. Przydać się to miało pod Stalingradem.

Wojna w Hiszpanii obserwowana była bacznie również w krajach niezaangażowanych bezpośrednio w walkę. Sztaby wojskowe otrzymywały materiały, niekiedy błędnie oceniane. Zarówno w Anglii, jak i Francji sztabowcy po ataku przeprowadzonym pod Guadalajarą przez włoskie jednostki pancerne wywnioskowali, że zastosowano niewłaściwą taktykę. Było inaczej, co zrozumieli Niemcy. Atak był taktycznie w porządku, natomiast wyraźnie podupadł duch bojowy Włochów.

[b]Co zadecydowało o zwycięstwie frankistów? Powszechnie się uważa, że lotnictwo, a zatem pomoc hitlerowska była bezcenna.[/b]

Nieco się ją przecenia. Decyzja Hitlera, by junkersy 52 przerzuciły pierwsze oddziały wojsk i legii cudzoziemskiej przez Cieśninę Gibraltarską, była ważna, ale w istocie nie rozstrzygała o niczym. Republikańska marynarka wojenna była tak nieudolna, że żołnierze Franco i tak przedostaliby się do Hiszpanii. W świetle faktów nie da się utrzymać tezy, że bez pomocy z zewnątrz rebelia generałów załamałaby się latem 1936 roku. Uważam natomiast, że pomoc z zewnątrz przyspieszyła ofensywę nacjonalistów na Madryt, spowodowała szybszy rozwój wypadków.

[b]A jak ocenić można pomoc Sowietów dla sił republikańskich?[/b]

Ta wojna zaczęła się – zgodnie z tym, czym być miała – jak wojna domowa, porównywalna np. do meksykańskiej. Dopiero Sowieci ze względów czysto propagandowych zmienili ją w październiku 1936 roku w wojnę przypominającą I wojnę światową z walkami pozycyjnymi i okopami pod Madrytem. Republikanie mieli pokazać, że posiadają konwencjonalne siły zbrojne, które po skomasowaniu przeprowadzać miały udane ofensywy. Koncentracje te robiono na otwartych równinach, gdzie obrońcy Republiki stanowili idealny cel dla niemieckich dywizjonów powietrznych. W związku z tym wszystkie trzy główne ofensywy republikańskie, po bitwach o Brunete, pod Teruelem i nad Ebro zostały rozbite. Można więc stwierdzić, że przez komunistyczne wymogi propagandowe republika straciła dużą część swych sił.

[b]Za jedno z zasadniczych wydarzeń mających wpływ na przebieg i wynik tej wojny uznaje pan przekazanie Sowietom przez republikanów rezerw złota. Jak do tego doszło?[/b]

Ten pomysł wyszedł od Polaka – Artura Staszewskiego, który był attaché handlowym sowieckiej ambasady w Madrycie. Namówił on ówczesnego ministra finansów, a potem premiera republiki doktora Juana Negrina, by ten trzymał „bieżący rachunek w złocie” w Moskwie. Przetransportowano do Sowietów 510 ton złota z Banco de Espana. A potem stosowano nadzwyczaj skomplikowany przelicznik złota do dolara i rubla, na skutek czego rezerwy te stopniały błyskawicznie. Nie można się temu dziwić, skoro przy kursie rubla do dolara 5,3:1 Sowieci urealnili go do 2,5:1. A pod koniec wojny republikanie się dowiedzieli, że są jeszcze winni Moskwie pieniądze.

[b]W komunistycznej Polsce, jak panu zapewne wiadomo, niesłychanym mirem cieszył się Karol Świerczewski „Walter”. Jak wypada w pańskiej ocenie?[/b]

Znam jego raporty wysyłane do Moskwy. Ile razy coś mu się nie powiodło, zawsze winni byli – jego zdaniem – trockiści albo „piąta kolumna”. Miał łatwość zrzucania odpowiedzialności na innych, co zresztą było typowe i dla innych komunistów, którzy nie przyjmowali do wiadomości, że sami mogli popełnić błąd, a tym bardziej że mylić się mogło ich kierownictwo.

[b]Ogromne wrażenie robi przemówienie Miguela de Unamuno z października 1936 roku, jakie wygłosił na Uniwersytecie w Salamance w obecności frankistowskich generałów i żony Franco. To był akt wielkiej odwagi intelektualnej. Czy pozostał odosobniony czy też miały miejsce podobne mu zdarzenia?[/b]

W hiszpańskiej wojnie domowej znaleźć możemy wiele przykładów odwagi fizycznej, natomiast wystąpienie Unamuno ukazuje niezwykłą odwagę moralną. I on, i inni intelektualiści już wcześniej dostrzegali chmury zbierające się nad Hiszpanią. Ortega y Gasset w 1933 roku ostrzegał przed pojawieniem się „infantylizmu i – co za tym idzie – przemocy w hiszpańskiej polityce”. Zaczęła w niej bowiem dominować całkowicie nieodpowiedzialna, nieadekwatna do sytuacji, przesadna retoryka, sama w sobie już niebezpieczna. I to zarówno po prawicy, jak i po lewicy. Socjalistyczny przywódca Francis Largo Caballero zapewniał, że jeżeli w wyborach 1934 roku wygra prawica, to nastąpi otwarta wojna domowa. Mówił też, że pragnie republiki bez walk klasowych, aby jednak tak się stało, niektóre klasy polityczne muszą zniknąć. Jak? – pytam. I to wszystko było artykułowane w kilkanaście lat po bezprzykładnej w swoim barbarzyństwie wojnie domowej w Rosji, po rewolucji bolszewickiej. Część historyków bliskich lewicy lekceważyła te zapowiedzi, twierdząc, że słowa nie zabijają. Nie zgadzam się: słowa potrafią zabijać.

[b]Różnie szacowana jest liczba ofiar hiszpańskiej wojny domowej, w każdym razie niezależnie od tego, co wypisywała przez wiele lat propaganda frankistowska, znacznie więcej mordów na ludności cywilnej dokonali frankiści właśnie.[/b]

Lewica zabiła około 35 tys. cywilów, prawica dużo, dużo więcej. Wraz z osobami, które zmarły w więzieniach, liczba ofiar tamtej strony sięga 200 tysięcy. Musimy jednak pamiętać, że w każdej wojnie domowej – która zawsze będzie okrutniejsza od innych wojen – wygrywający mają ręce bardziej zakrwawione. Ponadto dokumenty, do jakich dotarłem w archiwach moskiewskich, nie potrafią utrzymać obrazu niepokalanej, demokratycznej republiki. Raporty wysyłane do Kominternu są bezlitosne w swojej wymowie. Komuniści, póki toczyła się wojna, nie mogli przejąć pełni władzy, ale szykowali się do tego i po eliminacji rzeczywistych i urojonych przeciwników zamierzali przekształcić Hiszpanię w państwo satelickie podobne do tych, jakie po II wojnie światowej powstały w Europie Środkowo-Wschodniej.

[b]I Hiszpania podzieliłaby los Polski. Generałowi Franco należałaby się więc wdzięczność hiszpańskiego ludu za to, że uratował dla ich ojczyzny niepodległość i suwerenność, a w konsekwencji – wolność.[/b]

Zawsze w ten sposób prawica interpretowała hiszpańską wojnę domową, nawet wtedy, gdy zdanie to brzmiało już tylko groteskowo. Bo mówienie o trwającej przez 30 lat dyktaturze jako o sposobie na osiągnięcie wolności jest nadużyciem. Co ciekawe, kilku brytyjskich historyków stwierdziło, że forma władzy, jaką wybrał Franco dla swojej dyktatury, była bardzo podobna do tej, jaką przyjęto w Niemczech Wschodnich czy w innych satelickich krajach ZSRR. Chodziło przede wszystkim o stosunek do ekonomii, przy czym zakres korupcji i marnotrawstwa z czasów Franco porównać się da chyba tylko z Rumunią za rządów Ceausescu.

[b]Na ile tamta wojna tkwi jeszcze w świadomości współczesnych Hiszpanów?[/b]

W czasach Felipe Gonzalesa kraj ruszył mocno do przodu, przeżył radykalną transformację. To, że wybrano właściwą drogę, nie zmienia faktu, że przestano rozmawiać o wojnie domowej, a zawijanie rany bandażem bez przeprowadzenia zabiegu chirurgicznego na nic się zda – rana będzie ropiała. Tymczasem ani w 50., ani w 60. rocznicę wybuchu wojny domowej nie urządzono żadnej debaty na ten temat, rozpoczęła się ona dopiero w 70. rocznicę. I natychmiast niesłychanie ją upolityczniono, skupiając uwagę na ofiarach pochowanych w masowych grobach. Zamiast pomóc rodzinom odnaleźć i pochować swych bliskich, wspomóc ich w tych działaniach, postanowiono napisać historię wojny domowej od nowa. To jest idée fixe Zapatero, którego dziadek był jedną z ofiar prawicy, i on rzecz całą traktuje niezwykle osobiście. Ten polityczny futbol, który się rozgrywa, nie prowadzi do niczego dobrego. Legislacja usiłująca zająć miejsce prawdy historycznej jest szkodliwa. Widzimy to na przykładzie Rosji, gdzie prowadzone są prace zmierzające do ustanowienia prawa zakazującego krytyki Armii Czerwonej. To niepokojące.

[ramka][b]Antony Beevor[/b]

(ur. 1946) brytyjski historyk, wykładowca na University of London. Autor bestsellerowych książek, m.in. „Stalingrad” i „Moskwa 1941”. Polska edycja „Walki o Hiszpanię”. ukazała się niedawno nakładem krakowskiego Znaku.[/ramka]

[b]Rz: Czy wojnę domową w Hiszpanii można uznać za poligon wojskowy, próbę generalną przed II wojną światową? A jeśli tak, to kto na tym poligonie skorzystał najwięcej – z militarnego punktu widzenia?[/b]

Na pewno Niemcy, zdecydowanie bardziej niż Rosjanie. Przede wszystkim zyskało Luftwaffe. Legion Condor przetestował w Hiszpanii junkersa 87, czyli sztukasa, a samoloty niemieckie zaczęły walczyć w podwójnych parach i tę taktykę zastosowano wkrótce w bitwie o Anglię. Sowieci potrafili jedynie wyciągnąć wnioski z zalet centralnego koncentrowania artyleryjskiego ognia dalekiego zasięgu. Przydać się to miało pod Stalingradem.

Pozostało 93% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski