Czarownik Amos Oz odpędza demony

Właśnie wydany tom „Wzgórze Złej Rady” zawiera trzy wczesne opowiadania izraelskiego prozaika

Aktualizacja: 10.12.2009 12:01 Publikacja: 09.12.2009 00:18

Amos Oz Wzgórze Złej Rady przeł. Agnieszka Jawor-Polak Cyklady, Warszawa 2009

Amos Oz Wzgórze Złej Rady przeł. Agnieszka Jawor-Polak Cyklady, Warszawa 2009

Foto: Rzeczpospolita

Podczas spotkania autorskiego w Polsce w 2005 roku Amos Oz rozmawiał z czytelnikami po angielsku. Wyjaśnił żartem, że pierwsze zdanie, jakiego się nauczył w tym języku, to: „British go home!”. Było to hasło wypisywane na murach Jerozolimy w czasach jego dzieciństwa, w latach 40. XX wieku, kiedy końca dobiegała brytyjska okupacja Palestyny. Do tego czasu powraca izraelski prozaik w pełnej autobiograficznych wątków i dyskretnego humoru, ciekawej prozie z tomu „Wzgórze Złej Rady”.

[srodtytul]Gdzie wyją szakale[/srodtytul]

Jerozolima, miasto z kamienia, ziemia obiecana, do której ściągali emigranci ze wszystkich stron świata. Po ulicach jeżdżą łaziki z karabinami maszynowymi. Nocą z pustyni dochodzi wycie szakali. Brytyjczycy przeszukują domy, w których mogą się ukrywać przywódcy żydowskich organizacji bojowych, a w pałacu na Wzgórzu Złej Rady odbywa się uroczysty bal. Podejmujący licznych gości gubernator wznosi kielich za miłość między zamieszkującymi Jerozolimę wyznawcami różnych religii.

Nie bez ironii dodaje, że gdy już się ten toast spełni, Brytyjczycy z pewnością dostaną kopa, bo w miłości nie ma miejsca dla osób trzecich. „Ale my, Brytyjczycy, zawsze wierzyliśmy w cuda i w precedensy – wyjaśnia – a Ziemia Święta oglądała już przecież niejeden cud”.

Amos Oz pisze o czasie, kiedy niektórzy jego rodacy wyczekiwali nadejścia króla Izraela. Podobno ukrywał się w skalnej rozpadlinie i czekał na właściwy moment. Mąż opatrznościowy miał zabić wysokiego komisarza i zająć jego miejsce.

I oto gdy kolejna pełna nadziei noc dobiegała końca, rozeszła się wieść, że Zbawca stoi u bram miasta. Od strony dzielnicy Bucharskiej nadciągał barwny pochód. Otwierał go jadący na osiołku staruszek. Za nim szedł tłum – ludzie śpiewali hymny bądź skandowali: „Państwo hebrajskie! Swoboda emigracji!”. „Szczęśliwy, kto wierzy” – komentowano z boku. Gdy korowód dotarł do koszar Schnellera, skryci za workami z piaskiem żołnierze odbezpieczyli pistolety maszynowe. W poprzek ulicy ustawiono wóz pancerny, z wieżyczki wychylił się oficer i nakazał ludziom, by rozeszli się do domów. Ale nikt go nie usłuchał.

Chwilę przed świtem staruszek krzyknął mocnym głosem: „Wyjdzie słońce i rzecz się dokona. Teraz!”. I rzeczywiście – słońce wzeszło, „olbrzymie, pomarańczowe, zalało oślepiającym blaskiem szczyty wzgórz na wschodzie, zapaliło Twierdzę Dawida i wieżę Augusta Wiktoria, upstrzyło plamami światła Górę Oliwną, rozjarzyło nieznośnym blaskiem gaje i zbocza wzgórz, prażyło w zbiorniki wody na dachach domów”. Ktoś zapalił papierosa, ktoś inny zaszlochał. Staruszek oświadczył: „A zatem innym razem”.

[srodtytul]Zawiedziona miłość[/srodtytul]

Amos Oz pochodzi z rodziny o polskich korzeniach i stąd w książce odniesienia do świata II Rzeczypospolitej. Matka Hillela, bohatera jednego z opowiadań, wspomina partyjki tenisa na eleganckich kortach Warszawy, pułk ułanów defilujący główną ulicą miasta czy galę, podczas której deklamowała strofy naszych romantyków. Ale pamięta też dobrze narzeczonego – przystojnego Tadeusza, który sympatyzował z endekami. Kiedyś zaproponował jej wspólne spędzenie weekendu. Odmówiła. Przysłał wtedy kartkę z dwoma tylko słowami: „Wstrętna Żydówka”.

Matka autora popełniła samobójstwo, gdy jej syn był jeszcze dzieckiem. Matka Hillela uciekła z poznanym na balu brytyjskim admirałem. Wskoczyli do czarno-srebrnego rolls-royce’a. Admirał – „wesoły jak wielki poczciwy pies pasterski” – wsuwał rękę pod błękitną suknię, kobieta „w podnieceniu i zachwycie deklamowała po polsku poezje Mickiewicza”.

Oz, od lat wymieniany wśród kandydatów do literackiej Nagrody Nobla, wyznał kiedyś, że pisarz powinien odgrywać rolę czarownika swojego plemienia, który pociesza pobratymców i odpędza demony. To właśnie czyni we „Wzgórzu Złej Rady”, gdzie opowieści o ludzkich namiętnościach i nadziejach splatają się z wielką historią. Warto poddać się magii tej książki.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=b.marzec@rp.pl]b.marzec@rp.pl[/mail][/i]

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski