Tak zwana młodzież szkolna lubi się szwendać i gadać w nieskończoność. Właśnie to robią bohaterowie „Nie uderzy żaden piorun”. Z ich paplaniny – snutej bez wyraźnego celu, za to w błyskotliwym stylu – wyłania się świetny portret Polaków wchodzących w dorosłość. Ożarowska rysuje go dyskretnie, od środka, jakby wcale nie zamierzała tworzyć pejzażu. Nie socjologizuje, bo nie chce „mówić za miliony”.
I może w tej własnej, odrębnej narracji zapisana jest najważniejsza dla dzieci III RP sprawa – liczba pojedyncza, indywidualność doznań, osobność. W przeciwieństwie do starszych pokoleń, połączonych grupowym losem: wojny, PRL i podziemnej walki o demokrację, tu generacyjne lustro rozpada się na drobne kawałki.
Zamiast zbitej w pigułkę paczki przyjaciół oglądamy luźny roztwór znajomości, dla których trudno znaleźć definicję. Trudno nawet uznać, że opisane postaci są razem. To nie bohaterowie literaccy, przeżywający porywające przygody. Raczej smętni realiści, którzy co prawda zamieszkują ten sam czas i przestrzeń, ale nie mają do załatwienia wspólnych spraw. O idei łączącej ich w grupę w ogóle nie ma co mówić. Od Kolumbów dzielą ich lata świetlne, ale równie prehistoryczni wydają się opozycjoniści w wełnianych swetrach, drukujący po nocach solidarnościowe ulotki, a nawet dzisiejsze 30-latki, które w imię naszego europejskiego awansu reprezentują kraj w strukturach unijnych.
[b]***[/b]
Bohaterowie Ożarowskiej nie mają nic do zrobienia – po prostu są. Obdarowani wszechświatem możliwości, sterczą podczas wieczornego spotkania nad stołem, na którym leży masa filmów DVD. Mają wszystko – od arcydzieł kina po buble dodawane w promocji z paczką podpasek. Nie mogą się zdecydować. „Ja to już widziałem, ale jak ktoś ma ochotę, mogę jeszcze raz”. „Wcale nie musimy go oglądać, równie dobrze możemy zobaczyć to”. „Sto razy wszyscy go widzieli, wszyscy z osobna”. Wreszcie wybrali „Samotnych”, „Powiększenie” i „Nagi lunch”, ale nie ma to znaczenia. Prędzej czy później zobaczą wszystkie filmy, a żaden nie zrobi na nich wielkiego wrażenia, nie zmieni ich życia – „nie uderzy żaden piorun”. Oglądając, przysypiają. Nawet jeśli coś stracą, nie stracą nic: nie stoją przed szansą, która rozwieje się o świcie. Pozostanie na wyciągnięcie ręki i jutro, i pojutrze. Mają czas. Dlatego rano sprzątają po sobie mieszkanie, zbierają niedopałki i puste butelki, wynoszą śmieci i rozchodzą się do domów. Żadnych ekscesów, porno-ekstrawagancji, punkowej rozwałki. Jest normalnie. Jest nudno.