Zachwycali się nią najznakomitsi krytycy: Melchior Wańkowicz, Michał Kryspin Pawlikowski, Czesław Miłosz, Jerzy Stempowski, Józef Czapski… „Wystarczyło jednej stronicy, ażebym uległ wpływowi tego narkotyku i przeczytał jednym tchem 577 stronic dużego formatu”, pisał Miłosz. „Wielką książką” nazwał „Nadberezyńców” Czapski, wyznając w roku 1953 Jerzemu Stempowskiemu:
„Czy wiesz, że dziesięć lat temu wyszła książka po polsku w Argentynie, o której boję się ci pisać w za dużych superlatywach, bo tak namiętnie ją pokochałem. Pisana przez zagrodowego szlachcica znad Berezyny. Język słowotwórczy, dźwięczny, półbiałoruski. Konkretność wizji, miłość ziemi, drzew, chmur, obok której Reymont sztuczny jest i zimny, obok której myśleć można tylko o »Panu Tadeuszu«. […] Wierz mi, ta książka, nad którą z Marysią jak stare osły płaczemy, ZOSTANIE i będzie świadczyć o tamtej Atlantydzie”.
Mimo tak znakomitych rekomendacji nie udało się „Nadberezyńcom” przebić do szerszej świadomości czytelniczej. Jedyne krajowe wydanie powieści – z roku 1990 – jest nieosiągalne w księgarniach. O książce i jej autorze milczą niemal wszystkie podręczniki historii literatury polskiej XX wieku. Dlaczego tak się stało? Dlaczego „Nadberezyńcy” wciąż są arcydziełem nieznanym?
Co nieco wyjaśnia biografia samego Czarnyszewicza, wielkiego samotnika literatury polskiej, outsidera tworzącego z dala od literackich salonów, mód i tendencji, samosiejki, jak ze skromnością mówił o sobie samym. Pochodził z drobnej szlachty zagrodowej. Urodził się w okolicach Bobrujska w roku 1900, w tym samym, w którym urodzili się Aleksander Wat, Stanisław Piasecki, Leon Kruczkowski, Jan Brzechwa. Był o rok tylko starszy od Juliana Przybosia czy Jerzego Brauna. Można jednak z dużą dozą pewności powiedzieć, że Czarnyszewicz nic o swoich literackich rówieśnikach nie wiedział i że ich nie czytał, bo też cały niemal okres Dwudziestolecia spędził poza krajem. Jego biografia była jednak w pewnym sensie typowa dla tego pokolenia, dorastającego w cieniu wielkiej wojny, walczącego o wolną Polskę, a potem często przeżywającego tą Polską rozczarowanie. Jako 19-latek Czarnyszewicz brał udział w walkach z bolszewikami, także jako wywiadowca, co w „Nadberezyńcach” znalazło odbicie w perypetiach Stacha Bałaszewicza, po trosze będącego porte parole autora.
W roku 1921 – po traktacie ryskim, który zdecydował, iż jego nadberezyńska mała ojczyzna weszła w skład Rosji Sowieckiej – Czarnyszewicz przeniósł się do Wilna. Służył w policji i… uczył się. W dzieciństwie skończył ledwie cztery klasy szkoły powszechnej w Bobrujsku, a naukę polskiej pisowni zawdzięczał – jak wspominał po latach – „domorosłym nauczycielom tajnych polskich szkółek”. Niewiele chyba dobrego w sensie życiowym z tych wileńskich doświadczeń wyniknęło, skoro w roku 1924 Czarnyszewicz podjął decyzję bardzo dramatyczną – wyemigrował do Argentyny. Słowniki biograficzne podają, że przyczyną wyjazdu było poszukiwanie pracy. Można też przypuszczać, że kryło się za nią rozczarowanie Rzeczpospolitą podobne temu, którego doświadczał sławny bohater „Przedwiośnia” Cezary Baryka, rówieśnik autora „Nadberezyńców”.