Jak rodzi się fascynacja wojną

Jean Hatzfeld, znakomity francuski autor literatury faktu, mówi „Rz”, skąd się bierze fascynacja wojną

Publikacja: 16.11.2010 07:34

Jak rodzi się fascynacja wojną

Foto: Fotorzepa

Nie jest reporterem z powołania.

– Wybrałem ten zawód, bo lubiłem pisać i podróżować – wyjaśnia. – Poza tym nie bardzo wiedziałem, co robić w życiu. Pewnego dnia rozpocząłem pracę w redakcji „Liberation”. Pasja przyszła z czasem.

[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,564332-Tajemnica-fascynacji-wojna.html]Oglądaj tv.rp.pl[/link] [/wyimek]

Na początku Jean Hatzfeld (ur. 1949 r.) zajmował się sportem, który zresztą do dziś jest jego hobby. Kiedy wybuchła wojna w Libanie, okazało się, że redakcja nie ma tam kogo wysłać. Reporter z działu zagranicznego był akurat zajęty.

– Pojechałem i tak zaczęło się coś w rodzaju zainteresowania wojną – przyznaje Hatzfeld.

[srodtytul]Wszyscy tracą [/srodtytul]

W powieści „Linia zanurzenia” – właśnie ukazała się w serii „Biblioteka Gazety Wyborczej” – wyznał, że wojna jest zawsze warta tego, by zostać na niej dłużej. A jaką cenę warto zapłacić, by pisać o niej prawdziwie?

– Nie wiem, czy można mówić o cenie – odpowiada. – To by oznaczało, że reporterzy zgadzają się na poświęcenie. Pewne jest natomiast, że wojna zmienia człowieka, który bierze w niej udział. Wszyscy wracają stratni.

Po co więc jeździć na front?

– Bo to dość wygodne – mówi Hatzfeld. – Niektórzy reporterzy mogą tam żyć w sposób odpowiadający ich temperamentom. Dla innych to rodzaj ucieczki do przodu – na froncie zapominają o troskach i zobowiązaniach. Żyją w czasie teraźniejszym. Przyszłość się nie liczy, przeszłość straciła znaczenie. Nie wszyscy potrafią powrócić do normalnego życia. Absurdalna wydaje się myśl o tym, jak spędzić święta czy dokąd pojechać na wakacje. To także kwestia lęku. Powiedzmy, że dziewczyna zapyta: „Kiedy się w końcu pobierzemy?”. I wtedy jej chłopak, korespondent wojenny, myśli: „To ja już może lepiej tam wrócę”.

Jean Hatzfeld relacjonował większość konfliktów zbrojnych, które toczyły się w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Był na Bliskim Wschodzie, w Rwandzie i Kongu.

Podczas wojny na Bałkanach samochód, którym jechał, został ostrzelany przez Serbów. Kula trafiła go w nogę. Pomimo takich doświadczeń wciąż wracał na front.

– Istnieje pewna grupa reporterów, którzy uważają, że ich teksty mogą wpłynąć na czytelnika i go zmienić – twierdzi Hatzfeld. – Na szczęście są w błędzie, taka władza byłaby zbyt wielka. Jeśli chodzi o mnie – jeżdżę na wojnę, by pisać. Opowiadanie historii sprawia mi radość. Tak jak znajdywanie odpowiedzi na pytania, które może stawiać sobie czytelnik.

Hatzfeld podkreśla, że na wojnie ludzie stają się bardziej szczerzy i otwarci. Mniej się przejmują swoim wizerunkiem. Ponieważ życie społeczne, ekonomiczne i rodzinne zostaje przewrócone do góry nogami, pojawiają się nowe, zaskakujące postawy. To jest temat.

Podobnie myśli Frédéric, bohater znakomicie spolszczonej przez Jacka Giszczaka „Linii zanurzenia”. Pisze o konfliktach zbrojnych i kataklizmach. Nie cierpi słowa „świadectwo”. Nie ma duszy idealisty, oskarżyciela czy świadka. Nie ufa intelektualistom, pracownikom organizacji humanitarnych i politykom. Boi się ich niezachwianych moralnych sądów.

Po powrocie z Czeczenii Frédéric postanawia porzucić zawód i zająć się pracą w redakcji. Myśli o ślubie.

Zdaniem Hatzfelda los reportera przypomina los powieściopisarza czy malarza. Żaden nie może być pewien reakcji na swoje dzieło.

– Przez trzy miesiące wysyłałem korespondencje z oblężonego Sarajewa – wspomina. – Teksty przechodziły bez echa. I nagle, bez wyraźnego powodu, wszyscy zwrócili uwagę na to, co od dawna się działo w mieście.

Podczas przyjęcia Frédéric tłumaczy: „Kiedy wlewa pani wino do leżącego kieliszka, wycieknie na ziemię. Tak samo jest z informacją – wędruje od tego, kto ją wysyła, do tego, kto odbiera, ale jeśli ucho czy oko tego ostatniego skupia się na czymś innym, informacja także wycieka na ziemię”.

– To dlatego we Francji przez pewien czas mało kogo obchodziła tragedia Sarajewa – wyjaśnia Hatzfeld. – Podobnie było po drugiej wojnie światowej. Aż do lat 60. prawie nikt u nas nie interesował się Zagładą. Wiedzieliśmy, że miała miejsce, ale nie chcieliśmy słuchać.

[srodtytul]Zwyczajni mordercy[/srodtytul]

Jean Hatzfeld jest pierwszym laureatem Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, którego miał okazję poznać. Wyróżnienie otrzymał za książkę „Strategia antylop” (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009), zamykającą jego trylogię poświęconą ludobójstwu w Rwandzie.

Kiedy rozpoczęła się rzeź, Hatzfeld przebywał w Sarajewie. O tragedii usłyszał podczas odbywających się w Stanach Zjednoczonych mistrzostw świata w piłce nożnej, które relacjonował. Pojechał do Rwandy i zauważył, że dziennikarze koncentrują się na mordercach, w dalszej kolejności – na świadkach masakry, czyli na sobie samych. Natomiast zapominają o ofiarach. Postanowił oddać im głos. Nie było to proste. Ludzie, którzy uszli oprawcom, wstydzili się, że miesiącami żyli jak zwierzęta. Być może wstydzili się, że żyją.

W przyszłym roku ukażą się w Polsce pozostałe rwandyjskie reportaże Hatzfelda: „Nagość życia” i „Sezon maczet”. W tej ostatniej oddał głos mordercom, zwyczajnym z pozoru ludziom: handlowcom czy nauczycielowi. Przez pewien czas wstawali o świcie, szli na stadion, gdzie od siódmej rano do wieczora (z przerwą na obiad) ścinali maczetami swoich sąsiadów, kolegów z pracy czy znajomych z niedzielnych mszy.

Frédéric z „Linii zanurzenia” wymyka się z domu. Nie budzi narzeczonej. Nie potrafi przyznać, że wojna stała się nieodłącznym elementem jego życia. Jedzie do Czeczenii i nie wraca.

Hatzfeldowi udało się to, co było ponad siły jego bohatera. Pisze teraz książki, a jeżeli podróżuje, to do Rwandy w poszukiwaniu kolejnych historii, nieznanych świadectw. Wśród swoich mistrzów wymienia Steinbecka, Hemingwaya i Orwella.

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera