Poeta, prozaik, felietonista, eseista, tłumacz – pola literackich doświadczeń zaledwie 30-letniego Jacka Dehnela są rozległe. Podobnie zresztą jak jego zainteresowania. Jeśli bowiem pod jakimś względem jest on wyjątkiem na tle swojego pokolenia, to jest to kwestia zupełnie niedzisiejszej – i właśnie przez to bardzo apetycznej – erudycji oraz kultury słowa.
Tymi też cechami kipi „Saturn..." – negatywowa biografia słynnego malarza hiszpańskiego Francisca Goi. Negatywowa, bo Dehnel ani myśli rozpływać się tu nad ezoteryczną symboliką „Sabatu czarownic" czy dramatyzmem „Rozstrzelania powstańców madryckich 3 maja 1808 r.". Pisarza interesuje Goya – człowiek i przyczajona za olbrzymim talentem oraz wrażliwością taka zwyczajna ludzka małość.
Widzimy więc sławnego na cały świat malarza jako nadętego bufona, kobieciarza i mitomana – tak przeświadczonego o wadze własnego geniuszu, że za wszelką cenę chcącego przekazać go w genach swojemu potomkowi. Ma problem, bo sześcioro pierwszych dzieci umiera w dzieciństwie. Dopiero narodziny Javiera dają mu nadzieję. Dla samego Javiera oznaczają jednak dramat.
Osią tej świetnie napisanej i niezłej pod względem analizy psychologicznej książki jest właśnie konflikt ojca z synem. Zderzenie potrzeby psychicznego zniewolenia z walką o wyzwolenie się spod dominacji – zdemoralizowanego geniuszu z – też niezbyt moralną – zwyczajnością. Dehnela nie interesuje wynik tej rozgrywki, nie stawia pytań, kto ma w nim rację, bo wie, że nie ma tu prawdy obiektywnej. Ważne jest samo iskrzenie, wojna dwóch ambicji, która w swojej brutalności, brudzie i ohydzie odsłania zwierzęcy, ale jakże prawdziwy obraz człowieczeństwa.
Literacko jest więc Dehnel w dobrej formie. W jakiej zaś zastaniemy go fizycznie, będzie można przekonać się już dziś w klubokawiarni Chłodna 25 (godz. 20). Warto przyjść wcześniej, bo mogą być problemy z miejscem – jak wspomnieliśmy, jest to już drugie warszawskie spotkanie promujące tę książkę. „Dlaczego drugie?" – pytają organizatorzy. „Bo wierzymy, że jest potrzebne tym, którzy nie mogli, nie zdążyli, nie udało im się. Bo są wakacje i chcemy prozy gęstej oraz gorącej jak powietrze".