Był to pseudonim, a ujawnienie autorstwa książki zawdzięczamy profesorowi Tomaszowi Szarocie, który teraz zapiski te podał do druku, opatrzył przypisami i wstępem, wyjaśniając, jak ustalił, że Sowinski to mjr Zdzisław Żórawski, dzielny kawalerzysta szwadronu por. Jaworskiego na Ukrainie i ułan w wojnie z bolszewikami, kawaler Krzyża Walecznych.
Dziennik Żórawskiego wydany w 72. rocznicę obrony Warszawy przypomina wrześniowe dni 1939 roku. A to ważne także dlatego, że pamięć o nich znalazła się wyraźnie w cieniu powstania warszawskiego. I jeszcze jedno: gdy Niemcy mówią dziś o sobie jako ofiarach bombardowań aliantów, zapiski Żórawskiego przypominają o nieskierowanych na cele wojskowe, terrorystycznych nalotach Luftwaffe na Warszawę. „Jeden z nurkowców niemieckich zaatakował z karabinu maszynowego publiczność, licznie wypełniającą ruchliwą jak zawsze ulicę Marszałkowską. Zniżył się, pikując do poziomu pierwszego piętra, między domy". Luftwaffe z premedytacją zbombardowało szpital Przemienienia Pańskiego na Pradze. „Podniebni bandyci", jak niemieckich pilotów nazywa Żórawski, niszczyli rozmyślnie zabytki Warszawy. Dzielnica żydowska została nieprzypadkowo zbombardowana w obchodzone tam święto religijne.
25 września Żórawski zapisuje: „Od dwudziestu godzin nie wychodzimy prawie wcale ze schronów". Był to osławiony „lany poniedziałek", dzień najcięższych bombardowań. Żórawski daje dramatyczny opis wędrówki po ulicach. „ Na rogu Kredytowej i pl. Dąbrowskiego widać świeże gruzy, połupane cegły, nad którymi unosi się czerwony kurz (...). Wejście w ulicę Kredytową jest zamknięte przez czarną kotarę dymu, w który wchodzi się jak w brudną maź (...). Wydaje mi się, że błądzę w jakimś upiornym śnie, bez początku i końca".
Dziennik Żórawskiego przynosi nieznany z innych źródeł opis zbrodni niemieckiej polegającej na ostrzelaniu wychodzącej z Warszawy grupy 3 tys. mieszkańców. Do opuszczenia miasta zachęcali sami Niemcy, strasząc wizją szturmu. Czy można się dziwić, że rozwścieczeni masakrą polscy żołnierze, którzy zaatakowali pozycje wroga, nie brali jeńców?
Żórawski w wielu miejscach wyraża się z uznaniem o postawie mieszkańców Warszawy. Pisze o wzajemnej życzliwości, uprzejmości, solidarności wszystkich warstw społeczeństwa, zaangażowaniu w gaszenie pożarów, o przejawach „najlepszych stron ludzkiej duszy".