Oto Dima – rosyjski gangster z Permu, kiedyś zwykły wor, dziś mistrz prania brudnych pieniędzy. Dima ma problem – wspólnicy szykują dla niego i jego rodziny dębową jesionkę. Pierwszy trup już się gęsto ściele. A oto Gail i Perry – para Anglików, których Dima poprosi o pomoc w skontaktowaniu się z brytyjskim wywiadem. Dil ma być prosty – azyl i bezpieczeństwo za pełną wiedzę Dimy o mechanizmach finansowych przekrętów rosyjskiej mafii, która prowadzi interesy na skalę światową – od Wall Street po narkotykowe gangi. Pyszne danie dla każdej tajnej służby. No, chyba że można przy okazji nadepnąć komuś na odcisk – komuś, kto wcale nie jest rosyjskim gangsterem...

Ludzie wierzący w dobre intencje rządzących, a bezlitośnie mieleni przez tryby wielkiej polityki lub biznesu, to stały temat książek Le Carrego. W „Zdrajcy w naszym typie" nie idzie już o to, kto kogo oszuka, lecz o to, jak bardzo wszyscy zostaną wystrychnięci na dudka. „Jeśli już mieć przesrane, to lepiej mieć przesrane w dobrej sprawie" – argumentuje jeden z bohaterów tej książki. Ale skąd wiedzieć, która sprawa jest dobra?

W czasach zimnej wojny Le Carre zadawał gorzkie pytanie – czy mamy prawo zwalczać zło niegodziwymi sposobami? Kwestia zwykle zostawała otwarta, co nadawało jego najlepszym powieściom wymiar antycznych tragedii. Dziś Le Carre przemawia bardziej kategorycznie. Dowodzi, że w czasach, gdy zamiast jednego tytanicznego boju z imperium zła Zachód prowadzi dziesiątki mniej lub bardziej brudnych wojenek, rezygnacja z zasad prowadzi do sytuacji, w której wszyscy są utytłani po równo. A może nawet „nasi" trochę bardziej niż przeciwnicy. Ma prawo do takiej diagnozy, ale trudno nie zauważyć, że tak obnażana przez niego zgniła i skorumpowana demokracja zachodnia wciąż jest miejscem, w którym żyje się dużo lepiej niż gdzie indziej. Za jaką cenę – to już pytanie w innym typie. ?

John Le Carre „Zdrajca w naszym typie", Sonia Draga 2011, 310 str.