Robot-powieść graficzna na motywach książki Lema

Opowiadania Stanisława Lema mistrzowsko zaadaptowała mieszkająca w Londynie para artystów: Andrzej Klimowski i Danusia Szejbal

Aktualizacja: 30.11.2011 00:35 Publikacja: 30.11.2011 00:34

Inżynier Kosmogonik

Inżynier Kosmogonik

Foto: Rzeczpospolita, Danusia Schejbal Danusia Schejbal

„Bajki robotów" Lema były dla mojego pokolenia lekturą obowiązkową, cytowane z tej książki powiedzonka współtworzyły system porozumiewania się polskiego inteligenta epoki PRL. Ze wzruszeniem więc, ale też nieco zestresowana, sięgnęłam po adaptację dwóch opowiadań przygotowaną wysiłkiem dwojga polskich londyńczyków.

Andrzej Klimowski, profesor Royal College of Art, i jego żona Danusia Szejbal (oficjalnie używa zdrobniałej formy imienia) mają już na koncie graficzne rozpracowanie wielkiej literatury: wydali w londyńskiej oficynie Self Made Hero „Mistrza i Małgorzatę" oraz słynny horror „Dr Jekyll i Mr Hyde". „Robot" ukazuje się w Roku Lema, jednocześnie w wersji angielskiej i polskiej, jako jedno z wydarzeń programu polskiej prezydencji w UE.

Otwieram pierwsze strony – i z miejsca zakochuję się w wariacji na temat „Uranowych uszu", skrojonych wedle wizji Szejbal. A że trochę czasu upłynęło, odkąd czytałam oryginał, sięgam także do niego. Skróty w tekście konieczne, ale wymowa jasna, może nawet bardziej oczywista. Oto pewien inżynier Kosmogonik tworzy gwiezdne byty, żeby rozjaśnić mroki wszechświata. Jak Bóg...

U Szejbal demiurg wszechwładny przybiera skubizowaną postać ze sprężynowymi kończynami. Kosmiczną pracę psuje mu krnąbrny uczeń, przez którego jedna z gwiazd pęka, a w konsekwencji eksplozji powstają planety. Jedną, skleconą z metali ciężkich, rządzi paskudny i chciwy władca kontrolujący poczynania poddanych za pośrednictwem siatki szpiegów oraz... uranowych uszu, które każdy obywatel ma obowiązek nosić.

Tyranii sprzeciwia się młody wynalazca-wywrotowiec, lecz na nic jego wysiłki, śrubują mu usta, osadzają go w baszcie. Gdy wszechmocny Kosmogonik przybywa mu z pomocą, nieszczęsny więzień może tylko łańcuchami „wydzwonić całą prawdę". Przypominam: były lata 60., zimna wojna, Wielki Brat, cenzura, podsłuchy.

Lem ubrał swą futurystyczną przypowieść w język nieco anachroniczny. Szejbal inteligentnie przełożyła ten wyszukany styl na formy syntetyczne i umowne, trochę imitując dziecięce wyobrażenia o robotach: kwadratowe łby, kończyny na zawiasach, do tego sylwetki jak rycerskie zbroje.

Druga nowela – „Zakład doktora Vliperdiusa" w ujęciu Andrzeja Klimowskiego jest równie znakomita, lecz mniej antykomunistyczna. Wygłaszanym ze staroświecką galanterią dialogom dodają pikanterii mroczne, współtworzące napięcie kadry. To osobna zabawa, z żarcikami czytelnymi dla wtajemniczonych (jeden z kuracjuszy, wystylizowany na podobieństwo... Henryka Tomaszewskiego, mistrza, u którego Klimowski był na stażu).

W sumie – czysty surrealizm, purnonsensowy humor, genialna zabawa słowotwórcza. Moim zdaniem wciąż aktualna. Przecież teraz też się zdarza, że komuś podmienia się ciało, na czym cierpi jaźń delikwenta (jak się zdarzyło jednemu z pacjentów tytułowego lekarza psychiatry). I wciąż nie brak takich, którym marzy się „unieważnienie natury".

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera