Nie ma jednego klucza do Antoniego Słonimskiego

Joanna Kuciel-Frydryszak napisała znakomitą biografię Antoniego Słonimskiego „Heretyk na ambonie”

Aktualizacja: 08.05.2012 00:41 Publikacja: 08.05.2012 00:40

Nie ma jednego klucza do Antoniego Słonimskiego

Foto: ROL

Był uosobieniem artysty kawiarnianego. Wstawał około 10, w południe był już w Ziemiańskiej, gdzie literacki salon przedwojennej Warszawy wydawał swe wyroki. Potem obiad u Simona i Steckiego, teatr i dancing w Adrii albo partyjka brydża. A jednak w 20-leciu napisał 1090 felietonów, 345 utworów wierszem, trzy komedie i tyleż powieści oraz dramat wierszem.

Lubił kreować się na dżentelmena o nienagannych manierach. Wrażliwego poetę, autora kabaretowych skeczy, politycznych szopek. Co nie przeszkadzało mu doskonale odnajdywać się w sporach, a walcząc bywał brutalny. Tygodnik „Wiadomości Literackie" stał się jego polem bitwy. Jako recenzent teatralny nie oszczędzał nikogo. „Każda wielka sztuka deformuje życie, nie znaczy to jednak, że każda deformacja jest sztuką" – pisze o „Wariacie i zakonnicy" Witkacego, który się wściekł i przesłał Słonimskiemu zawiadomienie, że przenosi go na liście przyjaciół z 4. na miejsce 37.

Krytyka teatralna służyła mu do staczania bojów politycznych, stąd tak liczne aluzje do rządów, naśmiewanie się z faszyzmu i bolszewizmu. Był też samozwańczym obrońcą dobrego gustu i poziomu artystycznego. „Robota recenzenta czy felietonisty polega w znacznej mierze na utrzymaniu linii demarkacyjnej pomiędzy sztuką a tandetą" – pisał. Jako liberał stawiał na postęp, walczył z objawami obskurantyzmu.

Lubił o sobie mówić, że jest osobno „anty", i osobno „semita". A także: „ Wszystko mam na sobie angielskie, wszystko londyńskie, ubranie i krawat, i buty, i skarpetki... tylko morda żydowska". W rubryce pochodzenie wpisywał: polskie. W imię racjonalizmu wykłócał się z Żydami ortodoksyjnymi. On, którego dziad i pradziad chodzili w chałatach. Po latach obejrzy w socjalistycznej telewizji, jak Władysław Gomułka całej Polsce czyta w Sali Kongresowej jego felieton z 1924 roku, w którym napisał, że zazdrości Żydom poczucia tożsamości, bo sam nie wie, kim jest. I sekretarz napominał: „niech pan się zastanowi, kim pan jest". Słonimski odpisał mu w nigdy nie wysłanym liście: „Jestem Polakiem. Polakiem maniakalnym".

Jednak chyba najtrudniejszą walkę musiał stoczyć ze sobą. Wyjechał na początku wojny przez Bukareszt do Londynu. W publicystyce krytykował emigrację za jej endecką twarz, brak rozliczenia sanacyjnych elit. Koniec wojny postawił go w sytuacji najtrudniejszego życiowego wyboru: czy pozostać na Zachodzie bez więzi z polskim środowiskiem, czy popierać Polskę, która odbudowuje się pod kontrolą ZSRR?

Kiedy przyjeżdża na rekonesans do Warszawy, właściwie nie chce przyjąć do wiadomości, co się wydarzyło. Kiedy Monika Żeromska, córka autora „Popiołów", pokazuje mu właz, z którego wyszła po paru godzinach krążenia, pisarz rzuca: „Nie chcę tego słuchać".

Był zaprzątnięty zbyt mocno sobą? Przyjął postawę obronną? Sam zresztą nie opowiadał o przyrodnim bracie Adamie. W dniu pacyfikacji getta w Piotrkowie zabił swoją rodzinę, a potem siebie.

Widział, co działo się w polityce, trwał najciemniejszy okres stalinizmu. Jednak oswajał się z systemem, najpierw dostał posadę w UNESCO w Paryżu, potem został szefem Instytutu Kultury Polskiej w Londynie, co ostatecznie pogrążyło go w oczach dawnych przyjaciół na emigracji.

Nie móc wrócić do Polski, oznaczało jednak odcięcie od publiczności. Wydawało mu się, że dając swoje „tak" komunistom, kupuje prawo do decydowania o sobie. Decyzja o powrocie oznaczała jednak zgodę na pełną zależność od władzy. Nie miał oszczędności, mieszkania, zawodu, który umożliwiałby funkcjonowanie poza sferą władzy. Musiał się godzić na wszelkie warunki, ale książka Kuciel-Frydryszak pokazuje, że negocjował twardo: przydział mieszkania, umowy z wydawnictwami, zlecenia dla żony, ilustratorki.

Dwa miesiące przed jego powrotem w 1951 roku z Polski uciekł Czesław Miłosz. Komunistyczne władze nie mogły zostawić tego bez odpowiedzi. Słonimski nadawał się doskonale. „Czego ty chcesz? Jaki jest twój program? Bądźmy szczerzy. Chcesz jednej tylko rzeczy. Chcesz wojny" – pisał w liście publikowanym w „Trybunie Ludu". Potem były wiersze o Bierucie, Polsce Ludowej... Płacił coraz większą cenę za sprzeniewierzenie się swoim poglądom. W czerwcu 1955 roku Karol Estreicher zanotował: „Antoni Słonimski chory na kamienie żółciowe – wygląda coraz gorzej, mizerny, chudy – biedny stary Żyd".

Zaczął prowadzić drugie życie, publiczność, czytelnicy, twórczość zeszła na plan drugi. Jak przed wojną był pochłoniętysprawami publicznymi  i jak wtedy na okrągło omawiał je z przyjaciółmi w kawiarniach. Najczęściej w PIW przy Foksal. Na początku lat 60. zyskał markę dysydenta. Józef Cyrankiewicz miał powiedzieć: „Polską rządzą trzy siły polityczne: partia, Kościół i Antoni Słonimski".

Biografia Frydryszak pokazuje, że odpowiadała mu rola prześladowanego przez władzę opozycjonisty. Zyskiwał podziw i spokój sumienia, nie tracąc przywilejów. Nadal mieszkał w luksusowym mieszkaniu przy alei Róż, leczył się w klinice rządowej, wyjeżdżał do Domu Pracy Twórczej w Oborach. A jednak w 1970 roku Słonimski sprzedał do Muzeum Narodowego w Warszawie obrazy, pamiątki po pradziadku, wybitnym konstruktorze, bo nie miał za co żyć. Ci, którzy go znali, wspominali, że wówczas łączył w sobie szlachetność i inteligencję z dworskością. „On potrzebował mieć swój dwór, a my potrzebowaliśmy punktu odniesienia" – wspomina Katarzyna Herbert.

Nie wszystkich jednak uwiódł, Jerzy Giedroyc pisał: „Dla ludzi typu Słonimskiego mam rosnące obrzydzenie. Pasternak dla ubogich".

Pół roku przed śmiercią, kiedy obchodził 80. urodziny, premier wysyłał mu wino, a minister kultury zaprosił na obiad. W mieszkaniu poety działał jednak podsłuch, a po śmierci 4 lipca 1976 roku w wyniku wypadku samochodowego władze nie pozwoliły wydrukować klepsydry powiadamiającej, kiedy odbędzie się pogrzeb jednego z najpopularniejszych polskich poetów.

Był uosobieniem artysty kawiarnianego. Wstawał około 10, w południe był już w Ziemiańskiej, gdzie literacki salon przedwojennej Warszawy wydawał swe wyroki. Potem obiad u Simona i Steckiego, teatr i dancing w Adrii albo partyjka brydża. A jednak w 20-leciu napisał 1090 felietonów, 345 utworów wierszem, trzy komedie i tyleż powieści oraz dramat wierszem.

Lubił kreować się na dżentelmena o nienagannych manierach. Wrażliwego poetę, autora kabaretowych skeczy, politycznych szopek. Co nie przeszkadzało mu doskonale odnajdywać się w sporach, a walcząc bywał brutalny. Tygodnik „Wiadomości Literackie" stał się jego polem bitwy. Jako recenzent teatralny nie oszczędzał nikogo. „Każda wielka sztuka deformuje życie, nie znaczy to jednak, że każda deformacja jest sztuką" – pisze o „Wariacie i zakonnicy" Witkacego, który się wściekł i przesłał Słonimskiemu zawiadomienie, że przenosi go na liście przyjaciół z 4. na miejsce 37.

Krytyka teatralna służyła mu do staczania bojów politycznych, stąd tak liczne aluzje do rządów, naśmiewanie się z faszyzmu i bolszewizmu. Był też samozwańczym obrońcą dobrego gustu i poziomu artystycznego. „Robota recenzenta czy felietonisty polega w znacznej mierze na utrzymaniu linii demarkacyjnej pomiędzy sztuką a tandetą" – pisał. Jako liberał stawiał na postęp, walczył z objawami obskurantyzmu.

Lubił o sobie mówić, że jest osobno „anty", i osobno „semita". A także: „ Wszystko mam na sobie angielskie, wszystko londyńskie, ubranie i krawat, i buty, i skarpetki... tylko morda żydowska". W rubryce pochodzenie wpisywał: polskie. W imię racjonalizmu wykłócał się z Żydami ortodoksyjnymi. On, którego dziad i pradziad chodzili w chałatach. Po latach obejrzy w socjalistycznej telewizji, jak Władysław Gomułka całej Polsce czyta w Sali Kongresowej jego felieton z 1924 roku, w którym napisał, że zazdrości Żydom poczucia tożsamości, bo sam nie wie, kim jest. I sekretarz napominał: „niech pan się zastanowi, kim pan jest". Słonimski odpisał mu w nigdy nie wysłanym liście: „Jestem Polakiem. Polakiem maniakalnym".

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski