Wtedy nikogo nie trzeba było przekonywać, że człowiek wierzący nie musi koniecznie być sztywniakiem, nudziarzem i frajerem. Może, rzecz jasna, mieć takie skłonności – jak każdy – ale frajerstwo i głupota nie są immanentną cechą natury chrześcijanina (czy katolika).
Ponieważ jednak dziś nie jest to już wcale takie oczywiste, gdyż znaczna część popkultury jest wobec religii nastawiona wrogo, muszą pojawiać się takie publikacje, jak „Katolik frajerem" Zbigniewa Kaliszuka. Muszą, by podbudować morale wierzących i powiedzieć im: nie jesteście tacy wstrętni, jak was malują.
Przesada? To weźmy pierwszy przykład z brzegu. Niedawno portal fronda.pl doniósł o powstaniu nowej hollywoodzkiej produkcji „Doskonała rodzina". Film, wyreżyserowany przez aktywną lesbijkę Anne Renton, przedstawia katolicką rodzinę jako siedlisko bigotów, przerzucających się tak błyskotliwymi kwestiami, jak: „Nikogo nie obchodzi, czy jesteś szczęśliwy, bo żyjesz w grzechu!"; albo: „Nie muszę myśleć. Jestem katolikiem!". Wymowa dziełka, jak można się domyślać z opisu, jest jednoznaczna. Katolicy to idioci.
Kiedy więc nagle przeczyta się wyznanie Muńka Staszczyka: „Lubię chodzić na mszę, bez kitu. Naprawdę sprawia mi to przyjemność", można się lekko zdziwić. Jeszcze bardziej, gdy czyta się dalej: „Mam już za sobą moment oczekiwania na show, teraz przychodzę w zasadzie na rytm mszy świętej, który od wieków jest taki sam".
Religijna żarliwość tego rockmena i innych telewizyjnych celebrytów (m.in. Radosława Pazury, Przemysława Babiarza, Krzysztofa Ziemca czy Tomasza Zubilewicza), których cytuje Kaliszuk, zdumiewa, ale i napawa otuchą. Pokazują oni, że da się zarabiać pieniądze, robić karierę i wierzyć w Boga. Da się też o tym otwarcie mówić.