Paulina Górska:
Niedawno amerykański „Time" zszokował czytelników okładką, na której matka karmi piersią swoje trzyletnie dziecko. Z cover story dowiadujemy się, że sfotografowana kobieta praktykuje tak zwane attachment parenting, rodzicielstwo bliskości, którego główne zasady to wydłużony okres karmienia piersią, wspólne spanie z dzieckiem i noszenie go blisko ciała – na przykład w chuście – zamiast wożenia w wózku. Skąd u Amerykanów ten nacisk na bliższą więź z dziećmi?
Agnieszka Graff:
Okładka „Time'a" jest przejawem toczącej się od kilku lat w Ameryce debaty o rodzicielstwie. Obrazek jest ekstremalny, ale ta debata ma wiele wątków, a w jej trakcie tej pojawiły się bardzo różne, mniej lub bardziej sensowne głosy. Mam wrażenie, że to swoista dogrywka wojen kulturowych, politycznej debaty o sferze prywatnej, płci, seksualności, modelach rodziny. Wiele w tym polaryzacji, bo konserwatywna Ameryka uważa tę liberalną za zdeprawowaną, a liberalna wyśmiewa tę tradycyjną jako dziwaczną skamielinę, anachronizm. Ale w dyskusji o rodzicielstwie Amerykanie próbują też odnaleźć nowy język, pogodzić rozmaite przeciwieństwa. Dla mnie najciekawszy w tym wszystkim jest zwrot ku macierzyństwu w feminizmie amerykańskim. Ukazało się kilka ważnych książek, m.in. „Zła matka" Ayelet Waldman czy „Maternal Desire" Daphne de Marneffe. Autorki mają feministyczną wrażliwość, ale piszą o macierzyństwie nie tylko jako o „instytucji", formie patriarchalnej opresji, ale też jako o wielkiej kobiecej potrzebie.