Krążą newsy, że Marieke Lucas Rijneveld mimo zdobycia międzynarodowego uznania pracuje na farmie przy krowach. To prawdziwa historia i jak każda historia – nieaktualna. Rijneveld nadal mieszka w Utrechcie, ale poświęca się już całkowicie pisaniu.
Śmierć na łyżwach
– Nie mam czasu zajmować się krowami, ale nie tracę nadziei, że jeszcze będzie okazja się do nich poprzytulać – opowiada Rijneveld „Rzeczpospolitej", a na pytanie, co wchodziło w zakres obowiązków na farmie, odpowiada krótko: czyszczenie obory z gnoju. Zajęcie fizyczne było odskocznią od siedzenia przy biurku, a praca nad debiutem trwała sześć lat. Z czasem, wraz z przybywaniem kolejnych wersji powieści, w głowie Rijneveld pojawiło się marzenie, by napisać taką książkę, dzięki której czytelnik „poczuje zapach krowiego łajna".
"Niepokój przychodzi o zmierzchu" Marieke Lucas Rijneveld przeł. Jerzy Koch, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021
Skąd te krowy? Odpowiedź przynosi właśnie debiut Rijneveld pt. „Niepokój przychodzi o zmierzchu" wydana w Holandii w 2018 r., a która właśnie ukazała się w Polsce w przekładzie Jerzego Kocha. Bohaterką „Niepokoju..." jest Jas – dziesięcioletnia dziewczynka nazwana w polskim przekładzie „Budrysówką” ze względu na czerwoną kurtkę, której uparcie nie chce ściągnąć i chodzi w niej o każdej porze dnia i roku. Jas dorasta na farmie. Rutyna wiejskiego życia, wyznaczana przez gospodarskie prace i wizyty w świątyni (Holenderskiego Kościoła Reformowanego), zostaje zakłócona tragedią – starszy brat Budrysówki ginie pod lodem w czasie wyścigu łyżwiarskiego.
Powieść autobiograficzna? I tak, i nie.