Ale znaku równości pomiędzy tymi książkami stawiać nie należy.
Sołżenicyn i Szałamow trafili na zsyłkę z osławionego artykułu 58 k.k., Czistiakow był niejako po drugiej stronie barykady. Czytając "Archipelag GUŁag" i "Kroniki kołymskie" strażników z oddziałów wartowniczych NKWD odbieramy jako oprawców znęcających się nad zekami, albo nie dostrzegamy w ogóle. Czistiakow miał pecha i został skierowany do odsłużenia obowiązkowej służby wojskowej właśnie w oddziałach NKWD.
Kim był zanim trafił na budowę linii kolejowej na jednym z odcinków Bajkalsko-Amurskiej Magistrali Kolejowej (BAM)? Nie mamy pewności, ale raczej był moskiewskim inteligentem, który spędził rok w łagrze, prowadził tam dziennik, starał się rysować i jakoś przeżyć. Z zapisków i jedynego, niewyraźnego zdjęcia możemy wywnioskować, że był trzydziestoletnim mężczyzną, miał wykształcenie średnie techniczne i został wydalony z partii komunistycznej.
Oryginał dziennika znajduje się w archiwum towarzystwa Memoriał w Moskwie. Autor był represjonowany w latach 1937-1938, a na samym początku wojny z Niemcami, w roku 1941, zginął na froncie w obwodzie tulskim. Dziennik Czistiakowa trafił do Memoriału przypadkiem, odnaleziony w papierach zmarłej, dalekiej krewnej.