Wielkość i upadek "religii wolności"

Czy dzisiaj Benedetto Croce byłby również liberałem? Jak oceniałby rozwój liberalizmu i jego późne owoce - to, czym stała się wolność lub jak traktuje się to, co było przedmiotem jego czci i nadziei?

Publikacja: 20.11.2012 00:01

Wielkość i upadek "religii wolności"

Foto: ROL

Red

60 lat temu, 20 listopada 1952 roku, w wieku 86 lat zmarł Benedetto Croce. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Czym są w ogóle idee wolności oglądane już nie tylko z krótszej perspektywy początku XX wieku, gdy powstawało dzieło Crocego, ale i z tej szerszej, wystarczającej, by je głębiej ocenić, pod koniec XX wieku? Te wszystkie pytania nieodparcie nasuwają się przy lekturze jego inspirującej, płodnej myślowo, ale już nostalgicznie, niestety, odczytywanej książki przez zbyt późnych spadkobierców "religii wolności".

Benedetto Croce - jeden z najwszechstronniejszych i najbardziej wpływowych umysłów początku XX wieku, filozof, historyk, polityk, krytyk literacki i artystyczny - swą "Historię Europy w XIX wieku" otwiera rozdziałem pt. "Religia wolności". Wiek XIX jest dla niego, podobnie jak dla wielu mu współczesnych, czasem narodzin, rozwoju i pierwszych zwycięstw idei liberalnych. One właśnie, tworząc "królestwo wolności", decydują w istocie o przebiegu i charakterze ostatnich dziejów Europy.

Dzieło Crocego pochodzi z początku lat 30., powstawała więc w czasach, gdy nad Europą zawisły coraz bardziej realne groźby faszyzmu i komunizmu. Autor pisał ją ze świadomością zagrożenia owych ideałów wolności, o których urzeczywistnienie toczyła się walka w niedawnej, żywej jeszcze przeszłości, czego sam był świadkiem. Jego książka była więc nie tylko historią wolności, ale pośrednio i jej obroną, a także uzasadnieniem jej nieodzownej tradycji. Stawała się ostrzeżeniem przed pokusami nowych utopii i rewolucji i przed zakusami nowych, nieprzewidywalnych w skutkach, totalitarnych tyranii. Croce napisał więc nie tyle systematyczną historię XIX wieku opartą na wydarzeniach politycznych, faktach i konfliktach między państwami, narodami i grupami społecznymi, lecz starał się stworzyć ogólniejszą ich interpretację, oddającą ducha, charakter i główne tendencje rozwojowe Europy XIX wieku. Nakreślił więc ogólniejszy, ale i głębszy jej obraz, chciał odtworzyć wewnętrzny ruch przemian i ich kierunek, stan umysłów i ludzkich dążeń. To wszystko złożyło się nie na jeszcze jedno dzieło o poprzednim stuleciu, lecz raczej na pewną intelektualną syntezę zamkniętej czasowo epoki, dokonywaną w poszukiwaniu jej istoty dającej się przekazywać i kultywować. Złożyło się zarazem na pewną wizję Europy ogarniętej fermentem idei wolnościowych wybuchających po Rewolucji Francuskiej i wojnach napoleońskich, Europy, która i w przyszłości nie może odżegnać się od zdobyczy XIX wieku.

Geniusze zjednoczenia

"W Niemczech, Włoszech, Polsce, Belgii, Grecji, w odległych koloniach Ameryki Łacińskiej - pisze Croce - uciskane narody powstały przeciw cudzoziemskim ciemięzcom i władcom. Zbuntowały się też narody lub okaleczone człony narodów - zmuszone do unii politycznej z państwami zawdzięczającymi swe istnienie i ustrój podbojom, traktatom, dynastycznym prawom królewskich rodów - albo też narody podzielone na małe państewka, których rozwój z powodu tego rozdrobnienia uległ zahamowaniu i osłabieniu, nie mogły zatem pełnić roli przypadającej im w światowej wspólnocie lub zaznały upokorzeń od innych narodów, zjednoczonych i potężnych". Na wschodzie Europy widzi Croce panowanie mocarstw Rosji, Austrii i Prus, które zniewalają resztę ludów i narodów w tej części kontynentu. Jakkolwiek by się kończyły wszelkie próby zdobycia niepodległości, insurekcje, zrywy powstańcze, rewolucje - częściej były one klęskami powodującymi dalsze represje - to jednak zarzewie wolności nie zostało ugaszone, zapalało się stale na nowo. Łańcuch tych prób nie został mimo wszystko przerwany, okazał się trwały, prowadząc aż zdobycia - wcześniej czy później - samodzielności.

Ze szczególną uwagą przedstawia Croce inny proces, proces zjednoczenia rozbitych na drobne państewka krajów i powstawania nowoczesnych państw opartych na zasadach parlamentarnych i konstytucyjnych. Z entuzjazmem opisuje dzieje jednoczenia się Włoch pod przywództwem wybitnych polityków, którzy nie poprzestawali na polityce. "Mazzini - pisze Croce - zaszczepił Włochom i innym narodom ideę narodowej 'inicjatywy', wymyślił Młodą Europę jako przeciwieństwo francuskiej hegemonii. 'Drzewo wolności nie daje owoców - powtarzał - jeśli nie zasadzą go ręce obywateli, nie użyźni go ich krew i nie obronią ich miecze'". Rozbudzona gwałtownie świadomość narodowa w warunkach zniewolenia wybucha często w idach mesjanistycznych, w narodowych mitologiach. Dlatego Croce, krytyczny jednak wobec nich, wyżej ocenił polityczny geniusz Cavoura, który ostatecznie przed Garibaldim przygotował zjednoczenie Włoch: "Nie poszedł on jednak śladem Mazziniego, lecz wybrał umiarkowany i kompromisowy model polityki. Cavour pisał wówczas: 'Nie ma wielkiego człowieka, który nie byłby liberałem’ (...). Jemu to właśnie przypadło w udziale nadać konkretny kształt i zrealizować to, czego obóz umiarkowany pragnął i co przygotowywał również w odniesieniu do kwestii religijnej. Stosunek do niej wyraził się w haśle 'wolny Kościół w wolnym państwie, a także w ogłoszeniu Rzymu, który należał do papieża, stolicą królestwa Włoch'".

Nieco inaczej ocenia Croce zjednoczenie Niemiec, widząc w nim przyszłe zagrożenia. Bronisław Geremek w swej przedmowie do książki, przedstawiając sylwetkę autora, napisał o tym celnie: "Zjednoczenie Niemiec wiąże (Croce) wyłącznie z geniuszem politycznym Bismarcka, ale w pragmatycznym programie 'żelaznego' kanclerza dostrzega słabość moralną, podczas gdy zjednoczenie Włoch wiąże z geniuszem etyczno-politycznym Cavoura. Ukazuje, jak w tym ostatnim przypadku dokonuje się znakomite połączenie zuchwałości i umiarkowania, które pozwoliło pasji narodu wznieść się do wymiaru całej ludzkości, podczas gdy dzieło Bismarcka prowadzi ku nacjonalizmowi i jego imperialistycznym wynaturzeniom: pojęcie ojczyzny oddzielone od wolności wydaje się Crocemu tracić swój sens. Niechęć Crocego do nacjonalizmu jest równa niechęci, jaką okazuje jakobinizmowi i jego 'aktywistycznym' kontynuacjom zarówno w XIX, jak iw XX wieku".

Trzeźwa ocena utopii i mistyfikacji

Epopeja wolności, którą przedstawia Croce, ma wyraźny sens i swą treść - jest nią wyzwolenie polityczne, narodowe i społeczne spod panowania obcych potęg i autorytarnych ustrojów, to gwarancje praw dla narodów i obywateli. Osobną uwagę poświęca autor ruchom społecznym, które domagają się przede wszystkim zniesienia nierówności społecznych, gwarancji materialnych, praw obywatelskich, co staje się główną treścią ideologii lewicowych, a zwłaszcza rodzącego się socjalizmu. Jednakże, jak sądził Croce, słuszne idee wyzwolenia społecznego zawarte w naukach socjalizmu, nie są niczym więcej w istocie niż to, co zawarte jest w ideałach liberalnych, do czego, według jego opinii, socjalizm musi wcześniej czy później dojść, a przeciwstawianie tych ruchów, jak to się dzieje w marksizmie i komunizmie, spowoduje niepotrzebne konflikty i straty. Croce trzeźwo oceniał utopie i mistyfikacje, które nieuchronnie powstawały pod wpływem rozbudzonej gwałtownie i politycznie wykorzystywanej idei wolności. Zdawał sobie sprawę z jej zagrożeń, zarówno ze strony anarchicznego aktywizmu pojawiającego się w żywiołowym kapitalizmie, jak i ze strony komunizmu, co do którego nie miał żadnych złudzeń: "Na równi z aktywizmem, z którym się często utożsamia, komunizm jest albo jałowy, albo tłumi wszelką myśl, religię, sztukę i wszystko to, co chce sobie podporządkować, potrafi jedynie zniszczyć. W opiniach, teoriach, niczym nowo narodzone idee, pojawiły się wszelkie możliwe wypaczenia, zmurszałe sofizmaty materializmu historycznego, o których każdy, kto choć trochę zna się na krytyce i historii idei, wie, co o nich myśleć, ale które mimo to odzyskały młodość i aktualność tylko dlatego, że przeniesione z Europy do Rosji, powróciły jeszcze bardziej uproszczone i prymitywniejsze niż przedtem i zrobiły furorę w epoce uproszczeń, prymitywizmu i łatwowierności".

Tylko od ludzi zależy....

Historia wolności w ostatnich dziejach nie układa się więc w prostą, postępującą naprzód linię rozwojową, lecz w kolejne fale wzlotów i upadków, zwycięstw i klęsk, zdobyczy i regresów, w okresy stałej walki na różnych frontach podejmowanej przez coraz to nowe pokolenia w różnych dziedzinach życia. Croce jest jednak przekonany, że te poszczególne racje i przewagi sumują się w jednoznaczny dla przyszłości wybór idei wolności jako zasady rozwoju Europy. Koniec wieku XIX ogłasza początkiem epoki liberalnej. Brzmi to znajomo pod koniec XX wieku, gdy ogłoszono koniec historii, jakby u strój liberalny został ostatecznie urzeczywistniony i zapanował na całą przyszłość, choć stanowisko Crocego wydaje się bardziej realistyczne, bo nie wyobraża on sobie wolności jako stanu raz na zawsze zdobytego i ustalonego.

Croce był świadkiem I wojny światowej i załamania się całego rozwiniętego już porządku europejskiego, którego powstawanie z zapałem opisał w swej książce, był świadom rodzących się totalitaryzmów. Tym bardziej właśnie pozostał jednak przekonany o racjach wolności jako niewzruszonym celu i zasadzie współżycia zarówno dla jednostek, jak i społeczeństw. Nawet jeśli jest ona zagrożona, nie realizuje się lub załamuje, to pozostaje jednak ideałem rozwoju i podstawą jedności Europy, symbolem, jak sądzi, jej trwałości. "Kiedy więc słyszy się pytanie - pisze w Epilogu swego dzieła - czy wolność ma przed sobą przyszłość, trzeba odpowiadać, że ma przed sobą coś więcej: ma przed sobą wieczność".

Nic dziwnego, że na początku swej książki autor mówi o narodzinach "religii wolności" i jej zbawiennej roli w wyzwalaniu z despotyzmów i w samodzielnym tworzeniu ludzkich wspólnot. Był w tym określeniu religii wolności sens konkretny i historyczny - chodziło o wyzwolenie polityczne i społeczne - a także sens metaforyczny: wolność objawiała się jako metafizyczna niemal siła kierująca ludzkimi dziejami W sensie ścisłym ta formuła religii wolności nie dałaby się jednak w pełni utrzymać, gdyż wolność nie jest żadnym absolutem, lecz ludzką dyspozycją, stanem możliwości, wyborem działania i sądzenia. Tylko od ludzi zależy, czy będą chcieli z niej korzystać, wcielać w życie, podtrzymywać. Zbyt łatwo taka religia byłaby narażona na upadek, zważywszy choćby jej historię opisaną przez Crocego, by mogła przetrwać, a przecież wolność, przynajmniej w tym ściślejszym sensie, jest stanem - jak przekonywał autor - przyrodzonym człowiekowi. Historia ludzkości jest walką porządku i chaosu, budowania i zniszczenia, ciągłości i zerwania, pozostaje jednak w rękach ludzi, dana jest ich wolności, inaczej byłaby tylko historią niewoli. W pełni zrozumiałe jest natomiast umowne rozumienie "religii wolności" jako tak właśnie jak w XIX wieku zdeterminowanej walki z każdym zniewoleniem.

Stan wyboru

Croce zaczął pisać historię wolności w ostatnich dziejach, które kończą się (tymczasowo) na naszych oczach wyzwoleniem z ostatniego totalitaryzmu. Siła tej wolności była jawna i oczywista, dopóki ścierała się z powszechnie odczuwanym zniewoleniem. Gdy jednak wyzwolenie dokonuje się, wolność nie objawia się jako stan wieczny, zrealizowany dla nas raz na zawsze, choć takiemu złudzeniu chętnie ulegamy. Jeśli by o niej mówić tak jak Croce - to w tym znaczeniu, że jest ona stanem i wzorem idealnym, ideą przewodnią dla ludzkości, a zarazem jest konkretnym, zawsze realnym, przyrodzonym człowiekowi stanem wyboru. A jeśli jest wyborem, dokonuje się on często w warunkach niepewności, niewiedzy, chaosu aktualnego lub przyszłego, to wolność pozostaje próbą i poszukiwaniem tego, co lepsze przecież, a nie gorsze, w rezultacie jest dążeniem i wyborem dobra, a walką ze złem. Czyż bowiem, w przeciwnym razie, wolność raz zdobyta miałaby oznaczać jakiś dowolny wybór czegokolwiek, a więc i wybór zła, przemocy, fałszu, przeciw czemu, jak widzieliśmy, wolność się zbuntowała. Wolność do dobra i wolność do zła miałyby być zrównane. To jest właśnie dylemat rozwiniętego dzisiaj liberalizmu, którego Croce nie mógł znać, i jego pęknięcie, które z tej sprzeczności wynika. Klasyczny liberalizm, którego Croce jest najlepszym reprezentantem, ściera się tu z liberalizmem skrajnym, absolutnym, który zaprzecza swej istocie, gdyż kieruje wolność człowieka przeciw niemu samemu. Na szczęście absolutny liberalizm podobnie jak absolutny nihilizm nie da się po prostu zrealizować, jest tylko demoniczną pokusą absolutnego, mechanicznego, abstrakcyjnego rozumu. Jednakże przyczynia się on do niepotrzebnego zamętu i niepewności, której w dzisiejszym życiu nie brakuje, do nowego rodzaju zniewoleń i dewiacji.

Jeśli korzystanie ze zdobyczy wolności i dóbr życiowych jest w pełni naturalne, to jednak do takiego stopnia, że nie sprzeciwia się samej naturze ludzkiej jako pewnemu standardowi człowieczeństwa, samemu podmiotowi tej wolności i prawom do tegoż innych jednostek. Wolność rozumiana jako swoboda nieznająca ograniczeń, umiaru, odpowiedzialności, wolność bez świadomości różnych, nieznanych dotąd zagrożeń, a także wolność zredukowana do swobody używania, konsumpcji i materialnego tylko zaspokojenia, taka wolność staje się pustym gestem, często tylko demagogicznym hasłem - reklamowym lub politycznym - a nawet iluzoryczną obietnicą osobistego szczęścia, co w rezultacie prowadzi do zafałszowania jej istoty i zdolności właściwego jej użytkowania. Zagrożenia wolności są bowiem nie tylko zewnętrzne, polityczne lub społeczne, ale i wewnętrzne. Dziś najgroźniejsze wydaje się zniewolenie wewnętrzne, niemal utrata osobowości, dezorientacja w życiowych celach i kierunku rozwoju, wewnętrzny chaos, bezwład, poczucie lęku, wykorzenienia, pustki. Wolność w takim stanie wydaje się ironicznym wyzwaniem lub demoniczną próbą dla resztek ludzkiej godności. Tym bardziej ulega degradacji lub dewiacji, gdy wszelkie przejawy porządku, istnienie zasad, wartości, postulat autorytetów i tradycji, wydają się, jak to głoszą demagogicznie zwolennicy skrajnego liberalizmu, zamachem na wolność człowieka.

Czy trzeba o tym wszystkim przypominać przy okazji historycznej książki Crocego? Wydaje mi się to nawet konieczne, by odróżnić liberalizm, który on głosił, od liberalizmu postmodernistycznego, który zmierza, co przyznają sami jego przedstawiciele, w stronę anarchii. Croce musiałby się zdziwić, patrząc na dzisiejszy karnawał swobód wszelakich, a może i zaniepokoić, czy warto było walczyć o wolność tak małą, wolność rzuconą już nie na "rynek idei”, a na zwykły rynek towarów, gdzie podlega prawom handlu, inflacji i wyprzedaży. Bo wolność staniała na naszych oczach jak każda konfekcja.

Gustaw Herling-Grudziński w swym posłowiu do książki Crocego wspomina wspólną jej lekturę w połowie 1939 roku, gdy zagrożenia wolności stawały się coraz bardziej realne i musiały wydawać się ostateczne, gdy trzeba było naprawdę docenić jej wartość. Odczytywana z dzisiejszej, innej, bo już posttotalitarnej perspektywy, książka Crocego pozwala nie tylko poznać heroiczny okres zdobywania wolności, ale i może pomóc w rozpoznawaniu dzisiejszych, nieprzewidywalnych, a zawsze możliwych zagrożeń. Bo "w każdej chwili wybierać muszę... "

Benedetto Croce,  ”Historia Europy w XIX wieku", "Czytelnik" 1998

Październik 1998

60 lat temu, 20 listopada 1952 roku, w wieku 86 lat zmarł Benedetto Croce. Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Czym są w ogóle idee wolności oglądane już nie tylko z krótszej perspektywy początku XX wieku, gdy powstawało dzieło Crocego, ale i z tej szerszej, wystarczającej, by je głębiej ocenić, pod koniec XX wieku? Te wszystkie pytania nieodparcie nasuwają się przy lekturze jego inspirującej, płodnej myślowo, ale już nostalgicznie, niestety, odczytywanej książki przez zbyt późnych spadkobierców "religii wolności".

Pozostało 97% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski