Książka Justyny Bargielskiej nadaje się doskonale do pociągu. Wciąga - dzięki temu jazda na majówkę może potrwać chwilę.
Mająca tylko 107 stron pozycja nie ma głównych bohaterów. Liczy się to co się kiedyś zdarzyło i potem miało wpływ na dalsze losy. Proza Justyny Bargielskiej jest pełna skłębionych słów. Autorka bawi się językiem. Obfite w niuanse opisy są niekiedy niemalże poetyckie. Nic w tym dziwnego, skoro za wiersze pisarka dostała już nie jedno wyróżnienie. Jest między innymi laureatką Nagrody Literackiej Gdynia 2010 za tomik „Dwa fakty". Rok później dostała ją za pierwszą książkę prozatorską „Obsoletki". Dzięki niej znalazła się również w finale Nagrody Literackiej Nike.
Gdyby ktoś nagrał nasze myśli, a potem je spisał, pewnie brzmiałyby podobnie jak historie z „Małych lisów". Pisarka bezwstydnie obnaża ludzkie słabości Zdarzają się pomniczkowej, fryzjerce Patrycji, klientce z depresją i Megi - każdemu, więc czego się tu wstydzić.
Ciekawe, czy to wszystko działo się naprawdę? Czy zostało kiedyś, gdzieś podsłuchane? Życie przecież ciągle nas zaskakuje. Justyna Bargielska opisuje świat z przymrużeniem oka, żartuje też kiedy pisze o śmierci, a robi to często: