Reklama

Małe lisy, książka Justyny Bargielskiej

W "Małych lisach" Justyna Bargielska opowiada historie, w których do sedan dochodzi od wydawałoby się nieistotnych szczegółów. Potem okazuje się, że to te drobiazgi mają sens

Aktualizacja: 01.05.2013 10:24 Publikacja: 30.04.2013 20:39

Małe lisy, książka Justyny Bargielskiej

Foto: materiały prasowe

Książka Justyny Bargielskiej nadaje się doskonale do pociągu. Wciąga - dzięki temu jazda na majówkę może potrwać chwilę.

Zobacz na Empik.rp.pl

Mająca tylko 107 stron pozycja nie ma głównych bohaterów. Liczy się to co się kiedyś zdarzyło i potem miało wpływ na dalsze losy. Proza Justyny Bargielskiej jest pełna skłębionych słów. Autorka bawi się językiem. Obfite w niuanse opisy są niekiedy niemalże poetyckie. Nic w tym dziwnego, skoro za wiersze pisarka dostała już nie jedno wyróżnienie. Jest między innymi laureatką Nagrody Literackiej Gdynia 2010 za tomik „Dwa fakty". Rok później dostała ją za pierwszą książkę prozatorską „Obsoletki". Dzięki niej znalazła się również w finale Nagrody Literackiej Nike.

Gdyby ktoś nagrał nasze myśli, a potem je spisał, pewnie brzmiałyby podobnie jak historie z „Małych lisów". Pisarka bezwstydnie obnaża ludzkie słabości Zdarzają się pomniczkowej, fryzjerce Patrycji, klientce z depresją i Megi - każdemu, więc czego się tu wstydzić.

Ciekawe, czy to wszystko działo się naprawdę? Czy zostało kiedyś, gdzieś podsłuchane? Życie przecież ciągle nas zaskakuje. Justyna Bargielska opisuje świat z przymrużeniem oka, żartuje też kiedy pisze o śmierci, a robi to często:

Reklama
Reklama

„Poprzedniego dnia byliśmy w zoo i oglądaliśmy karmienie surykatek. Wszędzie pokrwawione, ponadgryzane truchła myszy, a obok nas ojciec z synem w wieku mojego. Też się odbijali w szybie, jak my, ale mniej wyraźnie, bo stali dalej.

One śpią – powiedział ojciec do swojego syna.

Raczej nie żyją – powiedział mój syn do nie swojego ojca.

Ale mu nie podziękowano za tę trafną uwagę.

Czterolatki interesują się śmiercią i specjaliści piszą o tym we wszystkich książkach. Czterolatki rysują zmarłych, ale nigdy z zamkniętymi oczami. To znaczy może i czterolatki rysują zmarłych mając zamknięte oczy, ale zmarli na rysunku mają zawsze oczy szeroko otwarte i nienaturalnie wielkie. Jeśli na rysunku jest osoba o naprawdę wielkich oczach, to ta osoba nie żyje".

„Byłam w jakimś innym mieście i stałam, i patrzyłam na dom czyjegoś dzieciństwa, działo się to na jesieni, a ja coś jadłam, bułkę, najpewniej z serem, i teraz żałuję, że nie myślałam więcej i mocniej o tej bułce, bo po jej lokalnej nazwie mogłabym dojść, obudziwszy się co to za miasto. Ale nie mogłam tak długo stać, bo mnie ludzie potrącali, a do pociągu jeszcze miałam sporo czasu, więc zapytałam kogoś, gdzie jest najbliższy cmentarz, żeby pospacerować, a on mi pokazał trzy sklepy wychodzące na ulicę, przez których trzy tylne drzwi się wychodziło na trzy cmentarze, męski, żeński i dziecięcy".

Reklama
Reklama

Najbardziej tajemniczą i mroczną postacią z tych sennych opowieści jest nożownik z podwarszawskiego lasu. Pytanie – czy romans z nim przydarzył się narratorce naprawdę, czy tylko się przyśnił?

www.czarne.com.pl

Książka Justyny Bargielskiej nadaje się doskonale do pociągu. Wciąga - dzięki temu jazda na majówkę może potrwać chwilę.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Reklama
Literatura
Złota Era VHS: kiedy każdy film był wydarzeniem, a van Damme Bogiem
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Literatura
Sokół wydaje powieść „Wesołych Świąt”. Debiut rapera
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama