Początkujący pisarz to osoba niezwykle czuła na punkcie swego dzieła, zachłannie chłonąca opinie na swój temat. Łatwo ją skrzywdzić, urazić. Tymczasem recenzent winien przedstawić szczerą i konstruktywną krytykę. Powstaje zatem dylemat iście szekspirowski: jak zachować obiektywizm, nie tłamsząc równocześnie rozkwitającego talentu?
Na szczęście literatura, w tym polska, zna wiele przypadków, w których od pierwszej książki ma się do czynienia z twórczością znakomitą, oryginalną i wysmakowaną. Czymś, co – zanim ujrzało światło dzienne – zostało głęboko przemyślane, zdążyło „odleżeć", czego nie zdołały zepsuć pośpiech i niecierpliwość, tak częste u debiutantów. Tak też dzieje się w przypadku „Ludzkiej rzeczy" Pawła Potoroczyna.