Skoro o sukcesie mowa, to warto wiedzieć, że w Japonii Haruki Murakami jest bezdyskusyjnym literackim numerem 1. Co jakiś czas bije własne rekordy sprzedaży, a w dniu premier jego powieści przed księgarniami ustawiają się kolejki niczym za czasów Harry'ego Pottera. Wydany właśnie w Polsce „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" w ciągu tygodnia od publikacji sprzedał się w 1,5 miliona egzemplarzy i jest szansa, że pobije historyczny wynik „Norwegian Wood" (według „Guardiana" 10 mln sprzedanych egzemplarzy). Zresztą akurat skojarzenie z najpopularniejszą książką japońskiego autora jest tu jak najbardziej na rzeczy. Wiele te dwie powieści łączy: konstrukcja bohaterów, niektóre rozwiązania fabularne i coś, co trudno uchwytne, lecz niezaprzeczalne: klimat.
Puste naczynie
Historia opowiedziana w „Bezbarwnym Tsukuru Tazaki..." z pozoru jest prościutka. Postać tytułowa, 36-letni mężczyzna, postanawia wrócić do czasów młodości. Wtedy to wraz z czwórką przyjaciół (każde z nich, poza Tsukuru, miało w nazwisku jakiś kolor, stąd określenie bohatera mianem bezbarwnego) tworzyli „harmonijny kolektyw". Grupę, której członkowie, mimo że należących do niej chłopaków i dziewczyny łączyły wzajemne fascynacje, mieli swoje uczucia poświęcić dla tej wspólnoty.
Pewnego dnia Tsukuru zostaje niespodziewanie wykluczony z tego kręgu przyjaźni. Bez powodu, jak uważa, bo nikt nie wyjaśnia mu, o co idzie, on sam nie ma zaś pojęcia. Szok jest tak silny, że bohater przez pół roku żyje w depresji, na granicy samobójstwa, a cała sprawa kładzie się cieniem na jego późniejszym życiu. Trudno mu nawiązywać bliższe więzi z ludźmi, żyje w samotności i sam siebie nazywa „pustym naczyniem".
Jedyną pasją Tsukuru są dworce. To dla nich przeniósł się z Nagoi do Tokio, by tam ukończyć studia i zająć się modernizacją kolejowych budynku. Czwórka jego przyjaciół została w rodzinnym mieście, a bohater już nigdy nie miał z żadnym z nich do czynienia. Do czasu. Sara, z którą chciałby się związać, bo jako pierwsza od lat kobieta wywołuje w nim autentyczne emocje, stawia mu warunek. Musi rozprawić się ze swoją przeszłością, by mogli układać wspólną przyszłość.
Bohater rusza więc na poszukiwanie najbliższych niegdyś osób, a ta droga, pełna niespodzianek, zawiedzie go aż do odległej Finlandii. Zanim rozwikła zagadkę (o której rozwiązaniu, by nie psuć państwu przyjemności z lektury, nie mogę za wiele napisać), przeżyje wzloty i upadki. Włącznie z tym, że będzie podejrzewał sam siebie o odpowiedzialność za cudzą tragedię i śmierć, nie mając najmniejszej pewności, co naprawdę się stało. Finał tej historii również jest niejednoznaczny, nie dowiemy się, czy Tsukuru osiągnął upragniony spokój i życiowe spełnienie.