Cały wic jednak w tym, kto i jak mówi. W szeleście obiegowych mądrości, banałów, z których można by bez trudu zestawić jakiś niemcoznawczy słownik komunałów, dobrze jest usłyszeć głos osobny. Z dobrze, by tak rzec, ustawionym oddechem: otwierający najnowszą „Teologię Polityczną" esej Marka A. Cichockiego i Dariusza Karłowicza „Arminiusz patrzy na Europę" odwołuje się, jak łatwo dostrzec z tytułu, do rzymskich czasów, szukając w porażce legionów Warrusa z germańskimi plemionami źródła trudnych relacji Niemców z Europą, „osobliwego oscylowania między statusem satelity a aspiracją do tworzenia ścisłego centrum".
Z dwoistością niemieckich zachowań mamy do czynienia również dziś: odrobieniu „lekcji demokratycznej pokuty" towarzyszy zdaniem autorów tomu „utrata podejrzliwości wobec pewnych form niemieckiej kultury duchowej". Mówiąc wprost – z pokorą sąsiaduje arogancja, której emblematycznym przykładem jest głośna już w Warszawie anegdota o młodych Niemcach, uczestnikach jakichś międzynarodowych warsztatów dla młodzieży. Jako biegle władający modną retoryką „wykluczenia" i antydyskryminacji przybysze z Berlina oburzali się głośno na „nacjonalistyczny charakter" Muzeum Powstania Warszawskiego...
Zespołowi „Teologii Politycznej" nie grozi uwięzienie w jakiejkolwiek retoryce: zbiór szkiców, analiz, nawet zapis dyskusji są przejrzyste i chłodne, dokonane z rzymską precyzją. Owszem, autorzy zwracają szczególną uwagę na uwikłania oficjalnego dyskursu o roli Niemiec w Europie, który „korzysta z retoryki partnerstwa" po to, by nie niepokoić demokratycznych społeczeństw Europy, na to, że „rozdźwięk między rzeczywistością a oficjalną diagnozą będzie się pogłębiał". Zbiór szkiców, o którym mowa, sprawia, że nie czujemy się wobec tego zjawiska całkiem bezbronni.