Wenecka orgia starego pisarza z Polski

„Łza i morze" to intrygująca opowieść o fikcyjnym spotkaniu Jarosława Iwaszkiewicza z anarchizującą komuną teatralną.

Publikacja: 09.09.2014 02:43

Marcin Nowak Lubecki Łza i Morze Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2014

Marcin Nowak Lubecki Łza i Morze Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2014

Foto: Rzeczpospolita

W debiutanckiej powieści Marcina Nowaka Lubeckiego nie pada co prawda to nazwisko, ale od pierwszych stron wiadomo, że to powieść o Jarosławie Iwaszkiewiczu. Bohater jest prezesem Związku Literatów Polskich, posłem na Sejm PRL i starzejącym się wybitnym pisarzem, skrzętnie skrywającym homoseksualne upodobania.

Akcja rozgrywa się kwietniu 1964 roku, kiedy Iwaszkiewicz, czyli powieściowy Tadeusz Sokołowski, wyjeżdża na Kongres Literatów dla Pokoju w Rzymie. W Warszawie zostawia drażliwą kwestię Listu 34, złożonego przez Antoniego Słonimskiego do premiera Cyrankiewicza, w którym twórcy protestowali przeciwko polityce kulturalnej PRL. Sprawa jest wyraźnie nie w smak Sokołowskiemu-Iwaszkiewiczowi, co – jak wiemy z „Dzienników" – było prawdą.

Widać, że Lubecki dokładnie je przestudiował i czerpie z nich garściami. Można to dostrzec, gdy wprowadza anegdoty i domowe historie z życia pisarza, a także w samym języku i introspekcji prowadzonej przez bohatera.

Tadeusz Sokołowski wyrywa się z kongresu do Wenecji i tam przeżywa ciąg przygód wśród awangardowych twórców teatralnych. W powietrzu wisi atmosfera zbliżającego się 1968 roku, młodzi częstują Polaka skrętami i LSD, radio nadaje Beatlesów, a weneckie wakacje skończy wielka orgia. Jednak Sokołowski jest coraz bardziej przytłoczony tą wolnością. Na końcu już tylko marzy o spacerze z psami i planuje porządki w ogrodzie.

Zmiana imienia na Tadeusz nie jest przypadkowa. Lubecki wpadł na ciekawy pomysł, aby połączyć życiorys Iwaszkiewicza ze słynnym opowiadaniem Tomasza Manna „Śmierć w Wenecji". Sokołowski-Iwaszkiewicz to dawny nastoletni Tadzio, który zauroczył umierającego Gustava Aschenbacha. Czas się zapętlił i teraz starzejący się Tadzio jest zapatrzony w 17-letniego Amerykanina o imieniu jakże odpowiednim dla pięknego młodzieńca – David.

Autor „Łzy i morza"deklaruje, że dla niego pisarstwo jest jak miksowanie muzyki przez didżeja. „Chodzi o wyodrębnienie małych skrawków oraz ich ponowne scalenie w nowy komunikat" – cytuje DJ Spooky'ego w motcie. Nawet okładka książki jest niemal identyczna jak „Podróże do Włoch" Iwaszkiewicza, eseje wydane przez PIW.

Lubecki namawia, by „Łzę i morze" potraktować jako grę, intelektualną rozrywkę. Choć miejscami szarżuje może nieco zbyt mocno, to są w „Łzie..." fragmenty dowcipne, czego przykładem niech będą fantazje erotyczne snute przez Sokołowskiego w klasycystycznym duchu.

Lubecki nie tylko miksuje i zszywa literackie tropy. Jego lekki i zgrabny debiut można potraktować także jako opowieść o starości i narastających opozycjach między starym a młodym pokoleniem.

Sokołowski reprezentuje świat tradycji, choć udaje lewicującego rewolucjonistę. Zachodnia obyczajowość go fascynuje, ale i odstrasza. Pod koniec jest już tylko zdezorientowanym i zmęczonym starcem. Wenecka przygoda umacnia go w przekonaniu, że siermiężny PRL to jego miejsce. I woli być wielkim pisarzem za żelazną kurtyną niż anonimowym literatem na Zachodzie.

W debiutanckiej powieści Marcina Nowaka Lubeckiego nie pada co prawda to nazwisko, ale od pierwszych stron wiadomo, że to powieść o Jarosławie Iwaszkiewiczu. Bohater jest prezesem Związku Literatów Polskich, posłem na Sejm PRL i starzejącym się wybitnym pisarzem, skrzętnie skrywającym homoseksualne upodobania.

Akcja rozgrywa się kwietniu 1964 roku, kiedy Iwaszkiewicz, czyli powieściowy Tadeusz Sokołowski, wyjeżdża na Kongres Literatów dla Pokoju w Rzymie. W Warszawie zostawia drażliwą kwestię Listu 34, złożonego przez Antoniego Słonimskiego do premiera Cyrankiewicza, w którym twórcy protestowali przeciwko polityce kulturalnej PRL. Sprawa jest wyraźnie nie w smak Sokołowskiemu-Iwaszkiewiczowi, co – jak wiemy z „Dzienników" – było prawdą.

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera