Co zrobić ze spadkiem nazistów

Polska niechętnie zwraca dzieła sztuki zrabowane w czasie wojny przez nazistów, które dzisiaj znajdują się w polskich muzeach.

Aktualizacja: 07.11.2015 11:08 Publikacja: 06.11.2015 07:00

„Bezcenne. Naziści opętani sztuką”, Anders Rydell

Foto: Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz

Na rynku wydawniczym pojawiła się właśnie kolejna publikacja poświęcona rabunkowi dzieł sztuki w czasie ostatniej wojny. Po wznowieniu w poprzednim roku „Grabieży Europy” Lynn H. Nicholas, tym razem warto sięgnąć po tytuł „Bezcenne. Naziści opętani sztuką” młodego szwedzkiego dziennikarza Andersa Rydlla.

Autor nie tylko opisuje rabunek dzieł sztuki przez niemieckich i austriackich nazistów, ale – i to jest moim zdaniem bardziej ciekawy wątek - to, co po tej grabieży zostało do dzisiaj. To nieuregulowane kwestie restytucji utraconych dzieł sztuki, także przez państwa, które stały się ofiarami nazistów, ale dzisiaj w swoich zasobach muzealnych mają „trefne" dzieła sztuki. Problem ten dotyczy m.in. Polaków, Rosjan czy obywateli USA.

Skala rabunku

Aby nie zapomnieć o praprzyczynie tego zjawiska Anders Rydell przypomina skalę rabunku dzieł sztuki, na początku w Niemczech, potem sojuszniczej Austrii, a następnie w krajach okupowanych przez nazistów: Francji, Belgii, Holandii, Węgrzech, Polsce i Związku Sowieckim.

Po wojnie wojska alianckie odkryły 1,5 tysiąca składów z ukrytymi przez Niemców skarbami: obrazami, książkami, meblami, archiwaliami, dywanami. Znaleziono ponadto ok. 10,7 mln pojedynczych obiektów o wartości około 5 mld ówczesnych dolarów. Tylko wartość dzieł zrabowanych przez Hermanna Goeringa, jednego z przywódców III Rzeszy szacowana była po wojnie na ponad 100 mln marek, co odpowiada dzisiejszemu 1,3 miliardowi złotych. Tylko z Polski Niemcy wywieźli połowę dziedzictwa kulturalnego państwa, skonfiskowali też jedną czwartą dzieł sztuki Europy.

KONKURS

Dla naszych czytelników mamy 5 książek „Bezcenne. Naziści opętani sztuką" Andersa Rydlla:

Aby je wygrać, wyślij w piątek (6 listopada) esemes o treści

ZW.03.Imię Nazwisko + ADRES WYSYŁKI

na nr 71601 (cena 1 zł plus VAT - 1,23 zł).

Wygrywa co drugi esemes nadesłany na dany kod w godz. 11.00 - 13.00 w dniu 6 listopada do momentu wyczerpania puli nagród (książkę wyślemy na wskazany w esemesie adres, informacja o wygranej znajdzie się w esemesie zwrotnym).

Część dzieł sztuki została zwrócona właścicielom i spadkobiercom. Koniec wojny uruchomił jednak także proces masowego rabunku organizowanego przez zwycięzców. Tylko z Berlina Armia Czerwona wywiozła ołtarz grecki z Pergamonu i ponad tysiąc siedemset obrazów Rembrandta, Tycjana, Rafaela, Goi i Rubensa (po śmierci Stalina część została zwrócona). Do dzisiaj nie ma pewności ile dzieł sztuki trafiło za ocean, bo w wielu przypadkach żołnierze amerykańscy traktowali znalezione dzieła sztuki jako łupy wojenne. Od tego czasu rządy wielu europejskich państw i osoby prywatne ubiegają się o to, by Amerykanie i Rosjanie zwrócili im utraconą własność.

Po wojnie tylko część dzieł została zwrócona właścicielom i spadkobiercom. Jak przypomina Rydell pod koniec lat 50. nadal ponad milion obiektów zalegało w magazynach, zostały one przekazane RFN. Niemcy część z nich zwrócili, a pozostałe zaczęli przekazywać do muzeów i sprzedawać. Stąd dzisiaj co jakiś czas rynkiem antykwarycznym wstrząsają doniesienia o handlu skradzionymi w czasie wojny dziełach sztuki. Podobny proces następował w Austrii. „Władze niezbyt usilnie starały się znaleźć ich pierwotnych właścicieli albo prawnych spadkobierców. Od 1955 roku Austria zaczęła przekazywać „bezpańskie" dzieła do muzeów na terenie całego kraju" – przypomina Anders Rydell.

Pod koniec lat 90. podczas konferencji w Waszyngtonie, która ustaliła współczesne zasady restytucji zrabowanych dzieł sztuki wyliczono, że „w niemieckich muzeach znajduje się jeszcze prawie 50 tys. obiektów o niejasnej przeszłości związanej z nazistowskimi grabieżami okresu drugiej wojny" – przypomina Rydell.

Zrabowane przez nazistów w Muzeum Narodowym

Rządy europejskich państw po 1989 roku konsekwentnie walczą o zwrot sztuki skonfiskowanej lub zrabowanej z ich muzeów. Tak samo zachowują się potomkowie żyjących w tamtych czasach właścicieli wielkich kolekcji, głównie Żydów, którzy je utracili. Na ich celowniku nie są jednak tylko Niemcy, czy Austriacy, ale także mieszkańcy Europy Wschodniej, w tym Polski.

Przykład? Spadkobiercy wielkiej kolekcji żydowskiego barona Mór Lipót Herzoga aż jedenaście lat starali się o zwrot z Muzeum Narodowego w Warszawie obrazu „Krajobraz z okolic Ornans" Gustava Courbeta. Herzog bogaty mecenas sztuki, który mieszkał w stolicy Węgier i zmarł w 1934 roku, miał kolekcję liczącą około 2,5 tysiąca dzieł. Posiadał m.in. rzymskie reliefy nagrobne, rzeźby egipskie, figury średniowieczne, monety, kamienie szlachetne, złote pierścienie, medaliony. Miał też imponującą kolekcję takich mistrzów jak Goya, Lucas Cranach Starszy, van Dyck, Velazquez, Courbet, Renoir, Manet, Cezanne, czy Gauguin. Perłą kolekcji był niewątpliwie „Chrystus na Górze Oliwnej" El Greca.

Na początku lat 40. majątek ten został zrabowany po tym, jak węgierski rząd sprzymierzony z Hitlerem wydał dekret (jeden z ponad dwustu uchwalonych przeciwko Żydom w latach 1938 - 1944), na mocy którego wszelkie dzieła sztuki należące do osób narodowości żydowskiej miały być skonfiskowane. Część majątku Herzoga Niemcy wywieźli do zamku Fischhorn (Zell am See) w Austrii, w którym zgromadzili również zabytki zrabowane z Polski i Holandii.

W 1946 roku obraz ten omyłkowo przywieźli do Polski i trafił do Muzeum Narodowego w Warszawie.

Spadkobiercy Herzoga starali się odzyskać obraz od 2001 roku, ale przez lata ich roszczenia nie były zaspokojone, bo nie przedstawili pełnej dokumentacji. Stało się to dopiero w 2012 r., gdy o losach tego obrazu dowiedziała się amerykańska opinia publiczna.

Szczytne zasady konferencji waszyngtońskiej

W 1998 roku - przypomina Anders Rydell - w Waszyngtonie odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona zagrabionym dziełom sztuki Holocaust-Era Assets. Czterdzieści cztery kraje, wśród nich Polska, podpisały się pod listą przyjętych ustaleń. Zobowiązując się między innymi do identyfikacji zagrabionych przez niemieckich i austriackich nazistów obiektów, otwarcia muzealnych archiwów, ustanowienia centralnych rejestrów przemieszczonego mienia i ułatwiania prawowitym właścicielom i ich spadkobiercom występowania z roszczeniami.

Efekt był taki, że – jak pisze Rydell, że „zwłaszcza Niemcy i Austria, zintensyfikowały wysiłki na rzecz zwrotu zagrabionych dzieł sztuki prawowitym właścicielom". Ale nie tylko. Wiele amerykańskich muzeów skontrolowało swoje zbiory. Na początku 2000 r. The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku przedstawiło listę dwustu dziewięćdziesięciu trzech obrazów, których pochodzenia nie udało się ustalić. Trafiły one do muzeum w latach 1933 – 45.

Francuzi i Holendrzy utworzyli specjalne komisje historyczne, które miały sprawdzić proweniencję dzieł niewiadomego pochodzenia. W 2006 r. w Amsterdamie została zorganizowana wystawa takich dzieł pod wiele znaczącym tytułem „Zrabowane, ale komu?". Czesi opublikowali listę ok. 3 tys. eksponatów o nieustalonym pochodzeniu. Austriacy i Holendrzy stworzyli specjalne bazy danych, dzięki którym jest możliwość znalezienia przez spadkobierców zrabowanych dzieł sztuki.

I w tym kontekście Wesley A. Fischer, dyrektor pionu badań w organizacjach Jewish Claims Conference i World Jewish Restitution Organization (prowadzących lobbing na rzecz zwrotu własności zagrabionej ofiarom Holocaustu), stwierdza, że zarówno Polska, jak i Węgry, zignorowały ustalenia konferencji waszyngtońskiej.

„Polski rząd opieszale podchodzi do kwestii zwrotu zagrabionych dzieł sztuki" – uważa cytowany przez szwedzkiego dziennikarza Wesley Fischer. „Polska, w przeciwieństwie do większości krajów Europy Wschodniej, nie wprowadziła żadnych praw restytucyjnych - podkreśla. „Polska (...), sama wytacza sprawy o zwrot dzieł sztuki zrabowanych z państwowych muzeów. Reaguje jednak opornie, gdy chodzi o znajdujące się w polskich zbiorach dzieła sztuki zagrabione innym" – twierdzi Fischer.

Zdaniem autora publikacji, choć Polska obiecała wypracować zasady działania dotyczące restytucji, w 2011 r. wycofała się ze złożonych obietnic. Anders Rydell przywołuje stwierdzenie ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, z wywiadu radiowego, w czasie którego krytykował naciski ze strony USA w kwestii zwrotu mienia.

Szwed przypomina, że w 2009 r. Claims Conference i World Jewish Restitution Organization przygotowały na konferencję w Pradze specjalny raport o poszczególnych krajach i o postępie, jakiego dokonały w tej dziedzinie od konferencji w Waszyngtonie. Wynika z niego, że aż 23 państwa – w tym Polska, Węgry i Szwecja – nie zrobiły nic. Autorka tego raportu, Lynn H. Nicholas, uważa, że duch współpracy, który charakteryzował te państwa na początku, przeminął.

Rydell wskazuje m.in. na trudność z odzyskaniem przez potomków żydowskiego kolekcjonera sztuki z Niemiec Maxa Silberberga znajdujących się w polskich muzeach dzieł sztuki.

Historycy sztuki przypominają zaś, że wprawdzie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, opublikowało kilkanaście tomów dokumentujących straty kulturowe poniesione przez Polskę w czasie wojny. Nie powstał jednak spis muzealiów znajdujących się obecnie w polskich placówkach, w tym tych o niepewnej przeszłości. Wytykają też, że polskie ministerstwo kultury nie prowadzi rejestrów dotyczących dzieł sztuki, które do tej pory zostały zwrócone osobom zgłaszającym roszczenia.

Co na to Polska?

Poprosiłem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wyjaśnienia dotyczące realizacji zasad konferencji waszyngtońskiej.

„Jak zapewne Panu wiadomo w wyniku II wojny światowej Polska straciła przeszło 70 proc. dziedzictwa kulturowego. Część zabytków ruchomych udało się odzyskać w wyniku powojennej akcji restytucyjnej. Jednocześnie należy podkreślić, że Polska nie była krajem odpowiedzialnym za rekwizycję i rabunek dzieł sztuki. Jeżeli w krajowych zbiorach odnajdują się zabytki pochodzące z rabunku dokonanego przez nazistów, trafiły one do Polski w wyniku przemieszczeń dzieł sztuki dokonywanych przez niemieckie władze okupacyjne, bądź pomyłek jakie zdarzały się podczas przeprowadzanej na masową skalę powojennej akcji rewindykacyjnej. Dokładna skala zjawiska nie jest znana. Dużą rolę odgrywa tu brak odpowiedniej dokumentacji czy znaków własnościowych, które uniemożliwiają określenie pochodzenia obiektu" – odpisało mi Centrum Informacyjne MKiDN.

„Postanowienia Konferencji Waszyngtońskiej miały charakter zaleceń i wytycznych, które określić można mianem katalogu dobrych praktyk. Ministerstwo wyszło na przeciw postulatom Konferencji Waszyngtońskiej powołując w 2009 roku zespół ekspertów. Głównym zadaniem zespołu było stworzenie narzędzi, które stanowiłyby pomoc dla instytucji muzealnych przy prowadzeniu badań proweniencyjnych. Zespół zakończył pierwszy etap prac opracowaniem wskazówek opublikowanych w „Muzealnictwie" nr 53, 2012" – napisał urzędnik resortu kultury. Przyjrzałem się tej publikacji, najciekawszym elementem, który się z nim znalazł jest spis antykwariatów, galerii, które w czasie wojny sprzedawały dzieła sztuki, w tym pochodzące od Żydów.

Dalej Centrum Informacyjne wyjaśniło ogólne zasady dotyczące restytucji. Otóż „badania proweniencyjne prowadzone są przez placówki muzealne w ramach działalności własnej". „Spośród 601 muzeów, jedynie 17 podlega bezpośrednio Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a 15 jest współprowadzonych".

„Ministerstwo Kultury nie gromadzi danych na temat wyników badań proweniencyjnych. Roszczenia wobec obiektów znajdujących się w zbiorach muzealnych kierowane są bezpośrednio do zainteresowanych instytucji, a kwestie związane z ustaleniem własności rozstrzygane są z reguły na drodze sądowej" – przeczytałem w przesłanej odpowiedzi.

Jako przykład zwrotu obiektu, który omyłkowo trafił do Polski w wyniku powojennej rewindykacji pracownicy resortu kultury wskazali zwrot obrazu „Krajobraz z okolic Ornans" Gustave'a Courbeta. „W 2012 r. zostały również zwrócone dwa obiekty zabytkowe pochodzące z Łotwy: świecznik z kościoła luterańskiego p.w. św. Piotra w Rydze oraz pulpit z kościoła luterańskiego p.w. Trójcy Świętej w Jełgawie. Obiekty trafiły do Polski podczas II wojny światowej" – opisali urzędnicy.

Na rynku wydawniczym pojawiła się właśnie kolejna publikacja poświęcona rabunkowi dzieł sztuki w czasie ostatniej wojny. Po wznowieniu w poprzednim roku „Grabieży Europy” Lynn H. Nicholas, tym razem warto sięgnąć po tytuł „Bezcenne. Naziści opętani sztuką” młodego szwedzkiego dziennikarza Andersa Rydlla.

Autor nie tylko opisuje rabunek dzieł sztuki przez niemieckich i austriackich nazistów, ale – i to jest moim zdaniem bardziej ciekawy wątek - to, co po tej grabieży zostało do dzisiaj. To nieuregulowane kwestie restytucji utraconych dzieł sztuki, także przez państwa, które stały się ofiarami nazistów, ale dzisiaj w swoich zasobach muzealnych mają „trefne" dzieła sztuki. Problem ten dotyczy m.in. Polaków, Rosjan czy obywateli USA.

Pozostało 94% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski