W październiku skończyła 87 lat. Jest najwybitniejszą autorką słynącą z powieści fantasy i science fiction. Uwielbiają ją: Margaret Atwood, David Mitchell, Neil Gaiman. Listę jej literackich dłużników, niechętnie przyznających, jak dalece ich inspirowała, otwierają Don De Lillo, George R.R. Martin i JK Rowling – twórczyni Harry'ego Pottera, która miała zaledwie trzy lata, gdy Le Guin w „Czarnoksiężniku z Archipelagu" opisała losy chłopca doskonalącego swe moce pod opieką mistrzów magii.
Niedawno jej partnerami w literackim panteonie USA stali się Saul Bellow, Eudora Welty i Philip Roth. Ursula K. Le Guin, jako czwarta pisarka w historii, została za życia włączona do prestiżowej serii Biblioteki Amerykańskiej. Wszystkie jej dzieła – teraz już oficjalnie zaliczane do klasyki – ukażą się w oblekanych czarną skórą tomach.
Autorka uparła się, by pierwszy zawierał nie jej najsłynniejsze, lecz mało znane teksty pisane od lat 60. do 90. XX w., w tym realistyczną powieść „Malafrena" i kilkanaście opowiadań. Decyzja podkreśla niechęć Le Guin do bycia wpychaną w ramy gatunkowe.
– Ci, którzy chcą mnie zaszufladkować, pomyślą: „Co, do cholery!?". Ale to już ich problem – podsumowała pisarka, która ostatnio częściej używa słowa „cholera" i mówi, co myśli.
W Polsce ma duże i wierne grono czytelników. A także korzenie – jej prababka i feministka Paulina z Radziejowskich publikowała pierwsze nad Wisłą pismo dla pań „Pierwiosnek". Różne tytuły Le Guin (dawniej ukazywały się w „Fantastyce", a od kilku lat są konsekwetnie wydawane przez Prószyńki i S-ka) rozeszły się już w nakładzie przekraczającym 150 tys. egzemplarzy. Teraz fani otrzymują „Rybaka znad Morza Wewnętrznego".