Podsumowania dają przede wszystkim możliwość zauważenia książek, które zostały pominięte w momencie ukazania się ich w księgarniach. Chodzi najczęściej o pozycje z małych wydawnictw, które mają słabszą siłę promocyjnego przebicia w porównaniu z największymi oficynami. Te potrafią wylansować i najbardziej przeciętne czytadło.
Małe wielkie książki
Przeoczoną perełką był „Pan wszystkich krów" Andrzeja Dybczaka, twórcy trzymającego się na uboczu pisarskiego światka. Reportera, podróżnika, a przede wszystkim wielce utalentowanego literata. W wydawnictwie Nisza opublikował tom opowiadań, które zachwycają sposobem, w jaki Dybczak opowiada o człowieku, o jego relacjach z naturą i zmaganiach z materią codzienności. To proza wrażliwa na detal, ale nie manieryczna, a poza tym także niezwykle autentyczna. Nie ma w niej żadnych fałszywych tonów.
Druga mała wielka książka to „Po trochu" 29-letniej Weroniki Gogoli wydana przez Książkowe Klimaty, zbiór opowiadań układających się w spójną opowieść o dorastaniu dziewczynki ze wsi, opisującej swój najbliższy świat. Książka dorównuje przepięknym „Gugułom" Wioletty Grzegorzewskiej z 2014 roku.
To nie przypadek, że dwie pierwsze książki, o których wspominam, są zbiorami opowiadań. Rok 2017 stał pod ich znakiem. Zjawisko tym bardziej ciekawe, że czytelnicy rzadko po nie sięgają, więc i wydawcy patrzą na nie mniej łaskawie.
Poza „Panem wszystkich krów" i „Po trochu" należy wspomnieć o bardzo dobrych „Mikrotykach" Pawła Sołtysa, muzyka i tekściarza znanego jako Pablopavo, a także o „Kijankach i kretowiskach" młodej Aleksandry Zielińskiej, stawiającej coraz dojrzalsze kroki literackie. Były też wciągające „Syreny z Broadmoor" Jana Krasnowolskiego, który sięgnął po kroniki kryminalne i napisał opowiadania o zbrodniach na Wyspach Brytyjskich z udziałem Polaków.