Dorobek Carlosa Santany, Meksykańczyka z krwi i kości, można podzielić na nagrania latynoskie, inspirowane jazzem oraz oddające hołd afrykańskim rytmom. Od tych osttanich wszystko się zaczęło, gdy na debiutanckiej płycie z 1969 r. zagrał nową wersję kompozycji „Jingo" nigeryjskiego perkusjonisty Babatunde Olatunji. Teraz powraca do muzyki korzeni, rozpoczynając najnowszy, 25. studyjny album od sakramentalnej formuły, że Afryka jest kolebką cywilizacji.
– Nową płytę przygotowałem z Rickiem Rubinem, który pracował z Johnnym Cashem, Metallicą, Red Hot Chili Peppers – powiedział magazynowi „Rolling Stone". – Na początku zapytał mnie, co chciałbym nagrać. Odpowiedziałem, że nic więcej poza muzyką, która ma afrykańskie korzenie. Rick był z jednej strony bardzo miły, a z drugiej gnał jak hurricane. W ciągu 10 dni nagraliśmy 49 piosenek, czasami 6–7 dziennie. Wspomniał też o mojej sesji z Clive'em Davisem, do „Supernatural" z towarzyszeniem wielu gwiazd. Zapytał, kogo teraz chciałbym gościć w studiu. Na liście znalazły się tylko dwie wokalistki: Laura Mvula i Buika. Rick wykonał telefon, a panie przyjęły zaproszenie.
Buika to hiszpańska gwiazda, kompozytorka, producentka. Dwie z jej kompozycji wykorzystał Pedro Almodóvar w filmie „Skóra, w której żyję". Śpiewa jazz, ale też flamenco i właśnie do tej stylistyki najbardziej pasuje głos Buiki, szorstki, mocny, niemal męski.
Z kolei Mvula ukończyła konserwatorium w Birmingham, współpracowała z Nilem Rodgersem z Chic, skomponowała muzykę do „Antoniusza i Kleopatry" w Royal Shakespeare Company i śpiewała dla Elżbiety II podczas koncertu urodzinowego królowej w Royal Albert Hall. Carlosowi poza wokalistkami towarzyszyła wybitna perkusistka Cindy Blackman, od kilku lat żona.
Płyta, tak jak wiele wyprodukowanych przez Ricka Rubina, ma aurę kameralnego, żywiołowego koncertu. Santana traktuje Buikę jak równoprawnego partnera, występując często w roli jej akompaniatora. Ale już w „Batonga" pokazuje pazur wirtuoza.