Najpierw był "Idol", a teraz występuje pan na dancingach!
Maciej Maleńczuk:
Dancingi potrafią zaoferować takie kwoty, że ciężko odmówić. Ale chciałem też zdobyć sympatię mojej mamy. Pamiętam norę, w której mieszkaliśmy – mama krząta się, sprząta, a w radiu śpiewa Szczepanik. To dla mamy zdecydowałem się wykonać piosenki jej młodości – Szczepanika, Łazuki, Młynarskiego, a nawet "Cichą wodę" Kurtycza. Występuję z jazzmanami, którzy mają dancingowe doświadczenia. Gdyby nie one – zdechliby z głodu.
A czy sprawdzają się w takich rockandrollowych konkurencjach jak sex and drugs?
Pracujemy nad tym! Ale teraz chodzi o coś innego. Jestem człowiekiem z Krakowa. A wiadomo, jacy są krakusi: spóźniają się, kłamią, nie oddają pieniędzy. W moim chaotycznym życiu przydaje się coś zorganizowanego, a oni są z Poznania. Wszyscy przewinęli się przez orkiestrę Zbigniewa Górnego albo zespół Maryli Rodowicz. Reprezentują dyscyplinę i wysoki poziom wykonawczy.