Maciej Maleńczuk: Wrócę na ulicę, jak zejdę na psy

Lider Homo Twist Maciej Maleńczuk opowiada o tym, jak spełnił marzenia mamy i Stanisława Lema, pił wino z Wojciechem Waglewskim oraz grał z Janem Borysewiczem.

Aktualizacja: 15.03.2008 00:31 Publikacja: 14.03.2008 19:21

Maciej Maleńczuk

Maciej Maleńczuk

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Najpierw był "Idol", a teraz występuje pan na dancingach!

Maciej Maleńczuk:

Dancingi potrafią zaoferować takie kwoty, że ciężko odmówić. Ale chciałem też zdobyć sympatię mojej mamy. Pamiętam norę, w której mieszkaliśmy – mama krząta się, sprząta, a w radiu śpiewa Szczepanik. To dla mamy zdecydowałem się wykonać piosenki jej młodości – Szczepanika, Łazuki, Młynarskiego, a nawet "Cichą wodę" Kurtycza. Występuję z jazzmanami, którzy mają dancingowe doświadczenia. Gdyby nie one – zdechliby z głodu.

A czy sprawdzają się w takich rockandrollowych konkurencjach jak sex and drugs?

Pracujemy nad tym! Ale teraz chodzi o coś innego. Jestem człowiekiem z Krakowa. A wiadomo, jacy są krakusi: spóźniają się, kłamią, nie oddają pieniędzy. W moim chaotycznym życiu przydaje się coś zorganizowanego, a oni są z Poznania. Wszyscy przewinęli się przez orkiestrę Zbigniewa Górnego albo zespół Maryli Rodowicz. Reprezentują dyscyplinę i wysoki poziom wykonawczy.

Ale wie pan, jak powstał drut?

Krakus z poznaniakiem wyrywali sobie złotówkę! Właśnie dlatego z moim poznańskim menedżerem Maciejem Schwartzem już niejeden drut owinęliśmy sobie dookoła palców. Ale ktoś, kto nie chce nam zapłacić – nie ma szans!

Jak wyglądają pana dancingi?

Ostatnio grałem dla budowlańców. Na początku byłem przerażony. Przyszli ludzie w garniturach. Pomyślałem: sam tego chciałeś. A było fajnie. Przypomniało mi się granie na ulicy. Słuchali mnie wtedy ludzie, którzy na mój koncert nigdy by nie przyszli, bo albo nie lubili rock and rolla, albo nie chcieli wchodzić do żadnego zawszonego klubu. A na ulicy wszyscy są równi. Jak kolega zobaczy, że słuchasz Maleńczuka – zawsze możesz udać przechodnia.

Kiedy grał pan na ulicy, nie myślał pan chyba, że etos buntownika zostanie pokalany na dancingu.

Chcąc go kultywować, musiałbym dziś sterczeć w przejściu podziemnym. Ale wiem, że gdy mi zabraknie pieniędzy i już całkowicie zejdę na psy, wtedy wrócę na ulicę. Nie dla ratowania etosu – bo jest go na ulicy tyle, co kot napłakał. Dla kasy.

Rockowy bunt się skończył?

Czasem to boli, bo jednak trzeba było zgiąć kark. Lecz z samego Homo Twist nie dałoby się wyżyć. Tam, gdzie gra, w garderobach jest zimno.

Ale są dziewczyny.

Cóż po dziewczynach w naszym wieku! Wszystko przyszło za późno. Mam teraz dzieci. Oczywiście, gdybym myślał jedynie o nich, występowałbym tylko na dancingach. A gram z Homo Twist, bo jeszcze mam siebie i chcę się sam ze sobą dobrze czuć. Jest też Pocket Band, którym zastąpiłem moje solowe koncerty. Chcę dać zarobić kolegom. Wiadomo, dlaczego stary żydowski gangster Hyman Roth z "Ojca chrzestnego" dożył późnego wieku. Bo dawał zarobić innym!

W piosence "Siostry" wraca pan do wódki z meliny, gandzi, balangi.

Żona kazała mi usunąć ten utwór z płyty. Śpiewam w nim o córkach bliźniaczkach Koji Kamoji, słynnego japońskiego konceptualisty. Jedna nakrzyczała ma mnie: masz lat 25 i nie czytałeś Dostojewskiego?! O drugiej śpiewam: "Z jej twarzy biła bezgraniczna pogarda/ a pod pachą trzymała tomik Kierkegaarda". Co mogło być bardziej podniecającego dla młodego rock and rollowca? Na lekturze Dostojewskiego się nie skończyło.

Stanisławowi Lemowi poświęcił pan na płycie "Lema pamięci kosmiczny pogrzeb". Spotkaliście się kiedykolwiek w życiu?

Pod koniec życia Stanisława Wydawnictwo Literackie wydało jego książki i mój poemat "Chamstwo w państwie". Do diabła! Byłem w tej samej stajni co Lem! A pewnego dnia otrzymałem wiadomość, że Stanisław prosi, bym przeczytał jego "Dyktanda" napisane dla wnuczka. Gdzieś musiał usłyszeć mój głos. Wątpię, by rzucił okiem na poemat, bo przecież mi podziękował i dał autograf.

Słyszymy na płycie, że życie to dziwka, musi mieć alfonsa. Brzmi mocno, ale co autor miał na myśli?

Chodzi o to, kto czerpie korzyści z twojego życia. Bóg czy diabeł? A może państwo? Na pewno! W socjalizmie było łatwiej. Państwo próbowało okraść wszystkich, a było przez wszystkich okradane. Dało się wyżyć bez pieniędzy. Zawsze miałem kartki na obiad, jeździłem na gapę i nigdy nie płaciłem kar, bo po roku przestawały przychodzić upomnienia. Państwo było taką kochanką, która pisała listy, ale można było jej nie odpowiadać. Dziś jest bardziej zorganizowana. I tak jest lepiej. Na koniec po prostu jej płacisz, i tyle.

A czyja przygoda jest opisana w "Panie Janku, dwieście złotych"?

Mój kolega wrócił za późno do domu i zastał zamknięte drzwi. Każdy, kto przeżył taką przygodę, wie, że drzwi hotelu są zawsze szeroko otwarte. Gdy kolega był już w pokoju, weszła piękna dziewczyna i powiedziała: "Kocham cię". Obudził się rano i pomyślał, że jest jeszcze coś takiego w życiu jak miłość. No, ale rano portier zagaił: "Panie Janku, dwieście złotych". Do wykonania utworu zaprosiłem Janka Borysewicza. Inteligentnym ludziom ta informacja powinna wystarczyć. Gram też z Dariuszem Kozakiewiczem z Breakoutu. Przekazał mi świetną radę: jeśli przed koncertem się nie przebierzesz, to nie zabrzmisz. Zawsze mam kostium.

Na koncertach z Wojciechem Waglewskim prowokował go pan niemiłosiernie, ale nie wyszedł z roli "intelektualisty z Ursynowa".

Ja się pcham na afisz, chcę się bić, a to jest jednak introwertyk. Za każdym razem miał problem z wyjściem na estradę. Choć jest królem kuluarów. Wtedy potrafi wbić szpilę, trudno mu podskoczyć. Teraz w Polsce nikt nie wydaje tak często tak dobrych płyt jak on. Próbuję go dogonić, ale to Waglewski rządzi. Jemu pierwsi wszyscy się kłaniają. Wszyscy chcą się przejechać jego czarnym saabem z czerwonymi siedzeniami. Ja takiego nie mam. Nie mam też osobnego pokoju na garnitury i buty.

Jak powstał wasz przebój "Koledzy"?

Wojtek ma specjalną lodówkę do win wartą tyle co pół samochodu. Z tej lodówki żona donosiła nam butelki, idąc przez apartament wielki jak Kabaty. Wypiliśmy z pięć. On to źle zniósł, a ja jeszcze gorzej. Dostałem nadkwasoty. Ale mamy przebój.

Czy jest jeszcze szansa na spotkanie z kolegą?

Kolega jest od tego!

Po odmowie odbycia służby wojskowej w 1981 r. trafił do więzienia. Po wyjściu na wolność zarabiał, występując na ulicy. Okres ten dokumentuje płyta "Pan Maleńczuk". Z Pudelsami nagrał m.in. "Wolność słowa", a z Wojciechem Waglewskim – "Kolegów". Zaśpiewał na "Yugopolis". Założyciel Homo Twist, którego CD "Matematyk" ukaże się w przyszłym tygodniu.

Najpierw był "Idol", a teraz występuje pan na dancingach!

Maciej Maleńczuk:

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"