Kłopoty ze znaną legendą

Różne przygody Pana Twardowskiego. Polski szlachcic pojawił się na scenie już w XIX wieku. Ale szatańskie figle wciąż nie pozwalają mu zagościć na niej na dłużej

Aktualizacja: 26.03.2008 12:32 Publikacja: 26.03.2008 10:31

Kłopoty ze znaną legendą

Foto: Archiwum

Legenda o Twardowskim jest atrakcyjna nie tylko dla Polaków. Zatem pierwszą wersję jego przygód przedstawił Włoch Virgilius Calori, który bardzo polubił Warszawę i w drugiej połowie XIX stulecia objął stanowisko dyrektora baletu Teatru Wielkiego. Jeden z jego współpracowników, Antoni Tarnowski, podsunął mu myśl ułożenia baletu właśnie o panu Twardowskim. Muzykę skomponował Adolf Sonnenfeld, dekoracje według projektu Adama Malinowskiego zamówiono w Wiedniu i 7 lipca 1874 roku odbyła się premiera.

Carska cenzura podejrzliwie patrzyła na dzieło o narodowym charakterze, trzeba było zatem zrezygnować z pomysłu pokazania na scenie Zygmunta Augusta oraz Wawelu, ale mimo to spektakl przygotowano z niebywałym rozmachem. 12 razy zmieniano dekoracje, tańczył ponadstuosobowy zespół. Ten „Pan Twardowski” utrzymał się w repertuarze warszawskiego Teatru Wielkiego aż do 1917 roku, przedstawienie zagrano ponad 500 razy. W 1892 roku Hipolit Meunier dokonał odświeżenia pierwotnej choreografii, wówczas też udało się wprowadzić scenę wawelską.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. kierownictwo warszawskiego baletu objął Piotr Zajlich, który za cel podstawowy postawił sobie odtworzenie rozproszonego przez wojnę zespołu i krzewienie rodzimej twórczości. Za jego dyrekcji pojawiło się sporo baletów polskich twórców, ale największym przebojem pozostał jednak „Pan Twardowski” Ludomira Różyckiego.

Pomysł wyszedł od dyrektora Teatru Wielkiego Emila Młynarskiego, który namawiał Różyckiego nie tylko do skomponowania muzyki, ale i do takiego opracowania fabuły dramatycznej, by odpowiadała ona legendzie o panu Twardowskim. Kompozytor sięgnął do czytanej w dzieciństwie powieści Ignacego Jana Kraszewskiego, a nieocenioną pomocą służyła mu żona. Ona też przygotowała libretto, ukrywając się pod pseudonimem Ordon. To do niej należał na przykład głos decydujący w pracach nad drugim obrazem („Dachy Krakowa”), gdzie mimo sprzeciwów męża postanowiła uwiecznić ich ulubionego kota Pazurka.

Różycki komponował muzykę w latach 1919 – 2020, w trudnym okresie, gdy likwidował swe mieszkanie w Berlinie, a jeszcze na dobre nie zakotwiczył się w Warszawie. Kursował między oboma miastami, w wolnych chwilach sięgając po partyturę. Prace jednak posuwały się szybko i premierę ustalono na 9 maja 1921 roku. Kierownictwo muzyczne objął Emil Młynarski, dekorację i kostiumy zaprojektował Wincenty Drabik, choreografia była dziełem Piotra Zajlicha. W głównych rolach wystąpili najwybitniejsi soliści warszawscy: Halina Szmolcówna (Królowa Podziemi i Królowa Wschodu), Irena Szymańska (Bachantka), Zygmunt Dąbrowski (Niewolnik), Panem Twardowskim był śpiewak-aktor Zygmunt Tokarski, Diabłem sam Piotr Zajlich.

Różycki stworzył balet w dziesięciu obrazach, potwierdzając po raz kolejny swoją klasę twórcy wielkich form orkiestrowych. W muzykę wplótł umiejętnie motywy polskie: od początkowego hejnału krakowskiego poprzez oberki i krakowiaki aż do „Poloneza tragicznego”, który stał się jednym z najpopularniejszych fragmentów baletu. Już na próbę generalną, trwającą od 11 do 18, przyszło tylu widzów, że musiała interweniować policja. Premierę przyjęto entuzjastycznie, bilety wyprzedano na wiele przedstawień naprzód. W ciągu niespełna sześciu lat dzieło Różyckiego zaprezentowano 200 razy. Jeszcze w latach 20. „Pan Twardowski” trafił na sceny Kopenhagi, Pragi, Zagrzebia, Brna i Ostrawy. Druga jego polska premiera odbyła się w 1929 roku w Poznaniu w choreografii Maksymiliana Statkiewicza.

Również po II wojnie jest „Pan Twardowski” Różyckiego najczęściej wystawianym rodzimym baletem. A jednak nie zajął w sztuce miejsca takiego, jakie powinien. Złożyło się na to kilka przyczyn. Pierwszej z nich należy szukać w samej prapremierze. Piotr Zajlich był artystą mało oryginalnym i nazbyt konserwatywnym. Jego choreografia do „Pana Twardowskiego” również nie wyróżniała się niczym szczególnym. Nie stworzył pewnego kanonu, który mogliby przejąć następcy i pod tym względem przygotowanie każdej kolejnej inscenizacji rozpoczynało się od nowa.

Od prapremiery pojawiły się też kłopoty z librettem. Jest ono nazbyt rozbudowane, rozpada się na szereg epizodów, co utrudnia utrzymanie napięcia dramaturgicznego. W oryginale składa się z dziesięciu obrazów. Najpierw widz odwiedza pracownię Twardowskiego, gdzie starego alchemika bezskutecznie próbującego zgłębić tajemnicę produkcji złota po raz pierwszy kusi Diabeł. Potem przenosimy się na dachy krakowskich kamienic, obserwując lot Twardowskiego z Diabłem oraz zabawy sów, puchaczy i kotów. Obraz trzeci to sabat czarownic na Krzemionkach. Dalszym etapem podróży są podziemia kopalni srebra w Olkuszu oraz ponownie Krzemionki, gdzie bohater kuszony przez piękna Boginkę podpisuje pakt z Diabłem. Następnie przenosimy się na krakowski Rynek, na którym wśród straganów i przekupek pojawia się młody Twardowski, oraz na Wawel, gdzie Zygmunt August rozpacza po śmierci Barbary Radziwiłłówny, a Twardowski wywołuje jej ducha. Potem Twardowski wraz z Diabłem zażywa uciech u pięknej Władczyni Wschodu, aż wreszcie lądujemy w karczmie Rzym, gdzie Diabeł usiłuje odzyskać duszę Twardowskiego. Balet kończy się apoteozą i ucieczką Twardowskiego na Księżyc.

Już po pierwszych przedstawieniach do treści libretta – za zgodą kompozytora – zaczęto wprowadzać zmiany. Tak było podczas wystawienia „Pana Twardowskiego” w Kopenhadze w 1924 roku, gdzie utaneczniono postać Twardowskiego, zmieniono scenę wywoływania ducha Barbary, a w scenie w karczmie wprowadzono ku zadowoleniu publiczności wielki szlagier Różyckiego – walc Caton „To dawny mój znajomy” z opery „Casanova”. Całkiem nową wersję libretta opracowano też dla Polskiego Baletu Reprezentacyjnego, który „Baśnią krakowską”, jak nazwano widowisko w choreografii słynnej Bronisławy Niżyńskiej pokazane w 1937 r., podbił Paryż.

Tak jest właściwie do dziś. Kiedy w 1951 roku z okazji jubileuszu Ludomira Różyckiego postanowiono wystawić „Pana Twardowskiego” w Operze Warszawskiej, opracowanie libretta zlecono Jerzemu Waldorffowi. Ten uznał, że Twardowski to typowy szlachcic pijaczyna, któremu historia z diabłem się przyśniła. A gdy zdumiony kompozytor, obecny na premierze, zapytał choreografa Stanisława Miszczyka, dlaczego w finale Twardowski nie znalazł się na Księżycu, usłyszał: – Bo się poprawił i woli teraz pracować. Widowisko kończyło się sceną, w której wysypuje on z tygli piasek, rezygnuje z poszukiwania złota, by zająć się uczciwą robotą. Zadowolony tłum wiwatuje na jego cześć, radości nie kryje też pani Twardowska.

Bardziej tradycyjna okazała się kolejna warszawska inscenizacja przygotowana na otwarcie odbudowanego gmachu Teatru Wielkiego w 1965 roku, ale to był okres pierwszych sukcesów w podboju kosmosu, więc i Twardowski wyruszył w taką podróż, by osiąść na Księżycu. Autorem nowego opracowania libretta był Jan Marcin Szancer, on też zaprojektował piękną scenografię. Choreografię opracował Stanisław Miszczyk. Dekoracje Szancera wykorzystano również w inscenizacji Witolda Grucy w 1973 roku. Po raz ostatni na warszawskiej scenie „Pan Twardowski” pojawił się w 1985 roku. Autorką tej premiery była Teresa Kujawa, ale choć przedstawienie przygotowano z okazji 200-lecia polskiego baletu, nie utrzymało się długo w repertuarze.

Również twórca ostatnich inscenizacji w Polsce Henryk Konwiński (Bytom 1995 i Poznań 1998) dokonał zmian w kolejności scen, rozbudował znacznie wątek wawelski, pokazując na przykład na scenie śmierć Barbary Radziwiłłówny. Hanna Chojnacka, autorka premiery w Krakowie (2001), zaproponowała jeszcze bardziej radykalne odejście od legendy. Zaakcentowała wątek faustowski obecny wyraźnie w dziejach mistrza Twardowskiego, choć pamiętać trzeba, że podobnym tropem podążyła też Jadwiga Jarzynówna-Sobczak, inscenizując „Pana Twardowskiego” w Gdańsku w 1954 roku i unowocześniając jego choreografię.

Złośliwi krytycy piszą, że ilekroć któryś z inscenizatorów próbuje dokonać zbyt radykalnych zmian, pan Twardowski jest niezadowolony i płata figle. Ciekawe, jak będzie tym razem.

Legenda o Twardowskim jest atrakcyjna nie tylko dla Polaków. Zatem pierwszą wersję jego przygód przedstawił Włoch Virgilius Calori, który bardzo polubił Warszawę i w drugiej połowie XIX stulecia objął stanowisko dyrektora baletu Teatru Wielkiego. Jeden z jego współpracowników, Antoni Tarnowski, podsunął mu myśl ułożenia baletu właśnie o panu Twardowskim. Muzykę skomponował Adolf Sonnenfeld, dekoracje według projektu Adama Malinowskiego zamówiono w Wiedniu i 7 lipca 1874 roku odbyła się premiera.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"