Udana muzyczna układanka jest niestety uboższa jako opowieść o młodych Anglikach.
W piosenkach z pierwszego albumu reprezentowała nastolatki zajęte wyłącznie imprezami. Z polotem i dowcipem rejestrowała ich rozrywki , a utworom nadała oryginalny styl – surowy, szybki, prześmiewczy. Okazała się muzycznym fenomenem i rysowała niebanalny portret nowej generacji Brytyjczyków: egocentrycznych, hedonistycznych i spontanicznych. Jako jedna z nich, zamiast królewskich manier czy powściągliwości, serwowała niegrzeczne, hałaśliwe piosenki oraz bezlitosne żarty z establishmentu.
Teraz Lady Sovereign skupiła się na sobie, przez co album jest mniej atrakcyjny. Żartobliwe piosenki o nocnych tańcach czy brzdąkaniu na gitarze mogą ucieszyć nastolatki, ale bardziej wymagających słuchaczy rozczarują.
Na "Jigsaw" zachował się jednak niesamowity, nowoczesny język z debiutanckiej płyty: gonitwa myśli skondensowanych w hasłach z młodzieżowego slangu. Tym razem podanych w elektronicznej oprawie. Album jest kolekcją pomysłów aranżacyjnych łączących komputerowe brzmienia, syntezatory i wokodery z innymi gatunkami, m.in. gitarowym rockiem ("Student Union") czy pastiszem komercyjnego soulu ("Food Play"). Na tym polega tytułowa zabawa (ang. jigsaw – układanka), każda piosenka to nowe przebranie, choć tworzone z podobnych elementów. Udały się: taneczny "Let's Be Mates", "So Human" i ballada o samotności, "Jigsaw". Poważny tekst w połączeniu z dynamiczną perkusją, świetną melodią i melancholijną wiolonczelą jest najlepszą kompozycją albumu.
Monotonnie wypadły "Guitar" i "I Got the Goods", ale płyta jest krótka – skończy się, nim dosięgnie nas nuda.