Wiśnia na francuskim torcie

33-letnia Marion Cotillard jest drugą Francuzką, która zdobyła Oscara i drugą kobietą, po Sophii Loren, którą uhonorowano statuetką za rolę nieanglojęzyczną. Obie panie – wschodząca gwiazda europejskiego kina i jego wielka legenda – są nawet podobne: mają piękne, wielkie oczy i wdzięk, któremu trudno się oprzeć. Ostatnio razem wystąpiły w musicalu „Dziewięć”

Aktualizacja: 11.09.2009 06:45 Publikacja: 10.09.2009 18:49

Wiśnia na francuskim torcie

Foto: Getty Images/AFP

Cotillard wie, co znaczy zmierzyć się z legendą. Zagrała Edith Piaf tak, że całemu światu zaparło dech w piersiach. To była prawdziwa kreacja i murowany Oscar. – Taka rola to ogromny zaszczyt, wyróżnienie, ale też wielkie ryzyko i odpowiedzialność – przyznaje aktorka. – Jesteśmy wychowani na piosenkach Piaf. Żyją ludzie, którzy ją znali. Nie mogłam niczego popsuć.

Podobno producenci chcieli, żeby w „Niczego nie żałuję – Edith Piaf” (2007) zagrała Audrey Tautou, od czasów „Amelii” najpopularniejsza francuska aktorka. Ale reżyser Olivier Dahan upierał się przy mniej znanej Cotillard. Wiedział, co robi. Marion w tę rolę włożyła całą siebie, nie udawała Piaf – była nią. Na publiczności wielkie wrażenie zrobiła zwłaszcza metamorfoza, którą musiała przejść, żeby zagrać swoją bohaterkę, w momencie gdy ta, znękana uzależnieniami, przedwcześnie postarzała, umiera na raka w wieku 47 lat. – Aktorka musi umieć ukryć to, jak wygląda, za dobrze zagraną postacią – komentuje Cotillard.

Za rolę diwy francuskiej piosenki dostała nie tylko Oscara. Zdobyła też Cezara – najważniejszą nagrodę francuskiej kinematografii, angielską BAFTA i Złoty Glob. – W dzieciństwie długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca – mówi. – To dziwne, bo miałam wspaniałą rodzinę, ja i moi młodsi bracia bliźniacy byliśmy naprawdę kochanymi dziećmi. Ale był we mnie jakiś smutek, miałam problem z wyrażaniem emocji i niską samoocenę. Wszystko się zmieniło, gdy zaczęłam grać. Odnalazłam swoje miejsce, więcej – odnalazłam najlepszy sposób na wyrażenie siebie.

Urodziła się 30 września 1975 roku w Paryżu, ale wychowała się w Orleanie. Dorastała wśród artystów – rodzice związani są z teatrem. Ojciec Jean-Claude Cotillard był mimem, potem zaczął pisać sztuki, matka Niseema Theillaud jest aktorką i nauczycielką w szkole teatralnej. Pod ich okiem mała Marion stawiała pierwsze kroki na scenie, grając m.in. w spektaklach napisanych przez ojca.

Jako nastolatka zaczęła występować w telewizji i podjęła studia w konserwatorium (Conservatoire d’Art Dramatique). W 1994 roku zadebiutowała na dużym ekranie w „L’Histoire du garcon qui voulait qu’on l’embrasse”. Popularność przyniosła jej rola Lilly Bertineau – frywolnej córki generała policji i dziewczyny głównego bohatera w przebojowej komedii „Taxi” (1998) według scenariusza Luca Bessona.

Cotillard zagrała jeszcze w dwóch „taksówkarskich” sequelach (na czwarty już się nie zgodziła) – wszystkie odniosły kasowy sukces. Dla młodej, ambitnej aktorki to jednak było za mało. – Kasowe hity dają popularność, ale w Europie nie są traktowane zbyt poważnie – mówi Cotillard. – Dlatego po „Taxi” znalazłam się w trudnym położeniu. Dopiero wtedy musiałam udowodnić, że stać mnie na więcej.

Wystąpiła w kilku skromniejszych, niezależnych produkcjach, takich jak „Les jolies choses” (2001), „Prywatne dochodzenie” (2002) i „Jeux d’enfants” (2003) – na planie tego ostatniego poznała aktora i reżysera Guillaume’a Caneta, swego życiowego partnera.

Przepustką do międzynarodowej kariery stała się dla Marion niewielka rola w „Dużej rybie” Tima Burtona (2003). Potem były „Bardzo długie zaręczyny” (2004) Jean-Pierre’a Jeuneta – melodramat z wojną w tle. Tym razem rzeczywiście doszło do „pojedynku” z Audrey Tautou, odtwórczynią głównej roli. Konfrontacja znowu okazała się zwycięska dla Cotillard, która zagrała Tinę Lombardi, prostytutkę morderczynię, i została okrzyknięta rewelacją roku na festiwalu w Cannes, zdobyła też Cezara.

– Interesują mnie tylko skomplikowane bohaterki, postacie, które mają zarówno dobre, jak i ciemne strony. W Tinie podobało mi się, że nie jest stereotypową femme fatale – wyjaśnia aktorka. – To dziewczyna, która bardzo mocno kochała i nie może się odnaleźć po śmierci swojego mężczyzny. Nie jest mścicielką, tylko zdruzgotaną wewnętrznie, zagubioną kobietą.

Kolejnym międzynarodowym sukcesem był „Dobry rok” (2006) w reżyserii Ridleya Scotta, nastrojowa opowieść o miłości rozgrywająca się w malowniczych pejzażach Prowansji. Ale prawdziwym ukoronowaniem kariery były rola Piaf i Oscar, o którym Cotillard mówi żartobliwie, że jest jak „bardzo, bardzo duża wiśnia na torcie”.

Po Oscarze zaczęła dostawać mnóstwo propozycji, głównie anglojęzycznych. Ostatnio można ją było oglądać w thrillerze „Wrogowie publiczni” (2009) u boku Johnny’ego Deppa – jako Billie Frechette, półkrwi Indiankę, dziewczynę gangstera Johna Dillingera, amerykańskiej legendy czasów wielkiej depresji.

Ziściło się też marzenie aktorki o udziale w musicalu – wystąpiła z plejadą gwiazd (Nicole Kidman, Penelope Cruz, Judi Dench, Sophia Loren i Daniel Day-Lewis) w nowej wersji broadwayowskiego przeboju „Dziewięć”.

[i]Czarna skrzynka

23.00 | tvn 7 | PIĄTEK[/i]

Cotillard wie, co znaczy zmierzyć się z legendą. Zagrała Edith Piaf tak, że całemu światu zaparło dech w piersiach. To była prawdziwa kreacja i murowany Oscar. – Taka rola to ogromny zaszczyt, wyróżnienie, ale też wielkie ryzyko i odpowiedzialność – przyznaje aktorka. – Jesteśmy wychowani na piosenkach Piaf. Żyją ludzie, którzy ją znali. Nie mogłam niczego popsuć.

Podobno producenci chcieli, żeby w „Niczego nie żałuję – Edith Piaf” (2007) zagrała Audrey Tautou, od czasów „Amelii” najpopularniejsza francuska aktorka. Ale reżyser Olivier Dahan upierał się przy mniej znanej Cotillard. Wiedział, co robi. Marion w tę rolę włożyła całą siebie, nie udawała Piaf – była nią. Na publiczności wielkie wrażenie zrobiła zwłaszcza metamorfoza, którą musiała przejść, żeby zagrać swoją bohaterkę, w momencie gdy ta, znękana uzależnieniami, przedwcześnie postarzała, umiera na raka w wieku 47 lat. – Aktorka musi umieć ukryć to, jak wygląda, za dobrze zagraną postacią – komentuje Cotillard.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"