Punk, nowa fala, motoryczny bas, trochę elektroniki. I mroczny, czasami bardzo mroczny klimat. Tak w kilku słowach można scharakteryzować muzykę Bauhausu. Wzorujący się także trochę na Davidzie Bowie zespół zaczynał pod koniec lat 70., a debiutował w 1980 roku albumem „In The Flat Field“. Niemniej to druga płyta „Mask“ (1981) przyniosła mu rozgłos.
Murphy był wizytówką grupy: ubrany na czarno, z wyrazistą mimiką i emocjonalnymi interpretacjami nie mógł pozostać niezauważony. Ale już wtedy dochodziło w grupie do nieporozumień – Murphy to zbyt silna osobowość, by podporządkować się innym. Nic dziwnego, że w 1983 roku zespół przestał istnieć.
Wokalista rozpoczął solowa karierę od współpracy z Mickiem Karnem, basistą Japan, ale ta nie trwała długo – dokumentuje ją album „The Walking Hor“ (1984). Murphy później nieco odszedł od gotyckich brzmień, by nagrać dwie znakomite płyty „Love Hysteria“ (1988) i „Deep“ (1990). Dominują na nich poetyckie, tajemnicze, choć niepozbawione zadziorności utwory.
Po przejściu na islam i przeprowadzce do Turcji muzyk wydał w 2002 roku ciekawy album „Dust“, pełen odniesień do muzyki Wschodu. Jego ostatnia studyjna płyta „Unshattered“ (2002) bliższa jest już popowej stylistyce.
Na warszawskim koncercie usłyszymy utwory zarówno z płyt Bauhausu, jak i z solowych krążków artysty. Nie zabraknie też kilku coverów.