Gwiazdy w oparach grilla

Budka Suflera - giganci polskiej muzyki pop - wydała pierwszą od pięciu lat płytę "Zawsze czegoś brak"

Aktualizacja: 03.11.2009 11:31 Publikacja: 01.11.2009 19:44

Budka Suflera

Budka Suflera

Foto: Materiały Promocyjne

Można pomyśleć, że lubelski zespół ma wszystko. Jednak na wszelki wypadek pytam muzyków, czy im czegoś brak.

– Urody – wyznaje ze śmiechem Krzysztof Cugowski, wokalista.

– Młodości – dodaje Tomasz Zeliszewski, perkusista i menedżer.

– Normalności – mówi Romuald Lipko, pianista, kompozytor, lider. – Kiedy zaczynałem zajmować się graniem w poprzednim systemie, wydawało mi się, że wszystko stoi na głowie. Czasy się zmieniły, a okazuje się, że jest tak samo. Mało kto w Polsce szanuje muzyków, ich pracę, nagrania, koncerty. Wszystko można mieć za darmo. Nie wydaliśmy płyty przez pięć lat, bo straciłem motywację do tworzenia.

– Nasza branża jest chora, tak jak kraj – konkluduje Cugowski. Pytam: do kogo te pretensje? Może nie trzeba było się godzić na udział w niebiletowanych występach. Kiedy się gra na festynach, podczas których ludzie piją piwo i jedzą kiełbaski, traci się prestiż.

– Artyści nie mieli wyboru – przekonuje Lipko. – Upadek polskiego show-biznesu zaczął się od bezsensownego pytania: dlaczego trzeba płacić za muzykę? Odpowiadałem i odpowiadam pytaniem: czy to nie dziwne, że płyta kosztuje tyle co butelka wódki? Na flaszkę Polacy jednak zawsze mają, a na muzykę już nie. Dlatego od 15 lat nasza kariera kojarzy mi się z zapachem szaszłyka. Kiedy występujemy na świętach miast – grille pracują pełną parą. Gdy schodzimy ze sceny, muszę zmienić ubranie.

– A przecież nie możemy zrezygnować, bo będziemy bez-[Soft Return]robotni – podkreśla Cugowski.

[srodtytul]Przepraszam, czy tu biją [/srodtytul]

W ubiegłym roku Budka Suflera zagrała 45 koncertów – z czego 43 z okazji świąt miast albo imprez korporacyjnych.

Przypominam muzykom, że kiedyś występowali w klubach, czego dowodem jest film "Przepraszam, czy tu biją". Wciąż są zespoły, które to robią. Na przykład TSA.

– No tak, ale oni walczą o finansowe minimum, grają dla kawałka chleba – odpowiada Tomasz Zeliszewski.

– Moglibyśmy sobie pozwolić na takie ekscesy, gdybyśmy zrezygnowali z dużej produkcji świetlno-nagłośnieniowej i nie musieli utrzymywać rodzin naszych i współpracowników – argumentuje Romuald Lipko. – To dla mnie powód do satysfakcji, że w naszym zespole wychowali się Janek Borysewicz, Staszek Zybowski i wielu innych. Dzięki Budce Suflera zapewniali bliskim środki do życia, pokupowali samochody, mieszkania. Teraz gra z nami sześciu młodych muzyków.

Lider zespołu z dumą wspomina, że z kręgu Budki Suflera pochodzą Bracia, kierowani przez Cugowskich juniorów, i Urszula, którzy zakwalifikowali się do tegorocznego konkursu w Opolu i zrezygnowali z udziału na znak protestu.

– Nie chcieli grać z playbacku, co dzisiaj stało się normą, a przecież taka norma to absurd – podkreśla Lipko. – To tak, jakby nie dopuszczać do ruchu drogowego trzeźwych kierowców.

Zdaniem lidera Budki sytuacja na rynku jest coraz trudniejsza, bo estrada została otwarta dla wszystkich: – Castingi i "Idol" sprawiły, że byle amator stał się wart tyle co Krawczyk i Cugowski. Większość polskich tak zwanych gwiazd nie przeszłaby egzaminu koncertu na żywo bez korzystania z muzycznych trików.

- Jestem pełen szacunku dla swoich synów, również dlatego, że pozostają wierni gitarowym, cięższym brzmieniom, co oznacza tworzenie w muzycznej niszy – mówi Cugowski. – Oni walczą o utrzymanie swoich rodzin.

[srodtytul]Wszyscy się jeżą[/srodtytul]

Wokalista Budki zwraca uwagę na skłócenie środowiska. – Ostatnio wyszła płyta duetu Clapton – Winwood. W polskich warunkach byłoby to niemożliwe. Wszyscy się na siebie jeżą. Na początku, gdy koncertowaliśmy z Niebiesko-Czarnymi, to kiedy pojawiali się panowie Wojciech Korda, Zbigniew Podgajny i Janusz Popławski, mówiliśmy im grzecznie: dzień dobry. Gdy ostatnio pojechaliśmy do Opola, traktowano nas jak leśnych dziadków.

[srodtytul]Helikopter papieża[/srodtytul]

Budka Suflera od początku działała z dala od środowiskowych układów. Nigdy nie porzuciła rodzinnego Lublina i nie przeniosła się do Warszawy, zawsze się szczyciła nowatorskimi rozwiązaniami. Pierwszą płytę CD wydaną w PRL firmowała związana z grupą Urszula. Lublinianie mają na koncie pierwsze polskie DVD. Album "Nic nie boli tak jak życie" z hitem "Takie tango" – największy fonograficzny bestseller po 1989 r., sprzedany w ponad milionie egzemplarzy – wydali bez pomocy dużych koncernów z Warszawy.

- Zawsze byliśmy sobie sterem, żeglarzem i okrętem – mówi z dumą Cugowski. – Od początku szliśmy własną drogą. Szyliśmy spodnie z kotar teatralnych, szokowaliśmy wyglądem, Milicja Obywatelska zatrzymywała nas na ulicy co 100 metrów. Nie śpiewaliśmy o maturze ani o kwiatkach na łące – przypomina Lipko.

Jednak styl zespołu zmienił się pod koniec lat 70. Grał wtedy lżej – popowo.

- To był czas, kiedy Polacy oddaliby niepodległość za muzykę Boney M, Eruption i Drupiego – tłumaczy Romuald Lipko. – Demisa Roussosa transportowano białym helikopterem jak papieża. Mieliśmy do wyboru: albo zrobić coś, co nas zbliży do masowych gustów, albo dać sobie spokój. Ludzie lubią proste piosenki. Na koncertach gramy jednak repertuar ze wszystkich okresów. Dla każdego pokolenia coś dobrego. Miłe są nawet te chwile, kiedy występujemy na korporacyjnej imprezie. Przed sceną jest tłum, ludzie z zamyśleniem słuchają tekstów albo śpiewają z nami.

Ale czy warto nagrywać płytę?

- Nagraliśmy ją choćby dlatego, by przestać odpowiadać na pytania, kiedy będzie kolejna – ripostuje Lipko. – Myślę, że w 40-milionowym kraju jest grupa 50 tysięcy słuchaczy, na którą możemy liczyć.

[ramka] [srodtytul]O płycie[/srodtytul]

[b]Najnowszy album Budki Suflera "Zawsze czegoś brak"[/b] został wydany po pięcioletniej przerwie, z okazji 35-lecia istnienia lubelskiego zespołu. Zawiera 14 utworów skomponowanych przez Romualda Lipkę z pomocą Krzysztofa Cugowskiego. Słowa napisali Andrzej Mogielnicki, Marek Dutkiewicz i perkusista Tomasz Zeliszewski. Piosenki opowiadają o jeszcze niewygasłych marzeniach, o wielkiej przygodzie, ale także o tęsknocie za stabilizacją. Muzycznie płyta nie przynosi przełomu. Budka chce być jak Stonesi, co potwierdza okładka CD nawiązująca do ostatniego albumu Anglików. [/ramka]

Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem