Czarny scenariusz jest taki: za kilka miesięcy studia Abbey Road przestaną istnieć, wjadą buldożery i dźwigi, a w miejscu, gdzie legendarne płyty nagrywali von Karajan i Lennon, wyrosną ekskluzywne apartamentowce.
Budynek, w którym znajdują się studia, nie jest wpisany na listę zabytków, a otaczająca go działka ma znacznie większą wartość. Posesja znajduje się w jednej z najdroższych dzielnic Londynu - City of Westminister - i jest bardzo atrakcyjna dla deweloperów. Jej cena może sięgnąć 30 milionów funtów.
Dotychczasowy właściciel studiów, muzyczny koncern EMI, ma kłopoty finansowe. Brytyjscy analitycy, cytowani przez „Times'a” oceniają, że decyzja EMI to wyraz desperacji - firma jest zadłużona. Koncern EMI kupił studia w 1929 r. za 100 tysięcy funtów, po przebudowie zostały otwarte w 1931. Pierwszym zarejestrowanym nagraniem była patriotyczna pieśń „Land of Hope and Glory”. Później powstawały tam utwory Artura Schnabla, Herberta von Karajana, Freda Astaire'a i Glenna Millera, a także propagandowe komunikaty brytyjskiego rządu.
W połowie XX wieku na Abbey Road zawitały gwiazdy popu oraz George Martin, producent Bitelsów. Zespół nagrał tam większość swych albumów, ostatnim był „Abbey Road” z 1969 r. z okładką przedstawiającą czterech muzyków na pobliskim przejściu dla pieszych. Dopiero po premierze studio zyskało nazwę Abbey Road. Powstały tam albumy innych gwiazd - Pink Floyd, Blur, Radiohead oraz wiele ścieżek filmowych.
Niepewny los Abbey Road jest w dwójnasób związany z internetową rewolucją na rynku muzyki. Po pierwsze spadająca sprzedaż płyt pogrąża gigantyczne wytwórnie, jak EMI. Po drugie maleje znaczenie wielkich, świetnie wyposażonych studiów nagrań. Współcześnie technologie umożliwiają nagranie wspaniałego albumu w pomieszczeniach zajmujących kilka metrów kwadratowych. Rzadko też zdarza się, by cały album powstawał w jednym miejscu. A standard, jakim kiedyś dysponowały wyłącznie londyńskie studia, jest dostępny w wielu miejscach.