Kiedy po II wojnie postanowiono wznowić festiwale i oczyścić inscenizacje dramatów Richarda Wagnera z ideologii nazistowskiej, kierowanie imprezą w Bayreuth powierzono wnukom kompozytora Wielandowi i Wolfgangowi. Ten ostatni po śmierci brata w 1966 r. został samodzielnym dyrektorem.

Od czasu do czasu reżyserował Wagnerowskie spektakle, przede wszystkim jednak był menedżerem. To on zapewnił stabilizację i rozwój festiwalu, który od 1973 r. zyskał stałe dofinansowanie władz federalnych, Bawarii i Bayreuth. Znany z apodyktycznego charakteru, był skłócony z innymi członkami rodu, nawet z własnymi dziećmi.

Oskarżano go, że festiwal w Bayreuth doprowadził do artystycznej stagnacji, ale nie przejmował się tymi opiniami. Dopiero w 2008 r., po śmierci młodszej o 25 lat drugiej żony, przekazał kierowanie imprezą dwóm córkom: Evie i Katharinie.

Pięć lat temu był we Wrocławiu, by obejrzeć inscenizację jednej z części „Pierścienia Nibelunga” w Hali Ludowej. Nie opowiadał jednak, że uczestniczył w agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. Został ranny, przewieziono go do berlińskiego szpitala, a potem z rozkazu Adolfa Hitlera zwolniono ze służby wojskowej.