Brakowało też śpiewaków, którzy byliby w stanie podołać horrendalnie trudnym rolom.
„Elektra” jednak powraca, ale w wersji importowanej. Premiera tej inscenizacji odbyła się bowiem w 2000 roku w Operze Holenderskiej w Amsterdamie. Jest to wszakże import najwyższej jakości. Twórcą przedstawienia jest Niemiec Willy Decker, jeden z najwybitniejszych dziś reżyserów operowych świata.
Ten spektakl ma wszystkie najlepsze cechy inscenizacyjnego stylu Deckera. Jego przedstawienia są z reguły wizualnie oszczędne, ale plastycznie niesłychanie sugestywne. Decker bawi się czasem akcji, kostiumu historycznego używa w dość dowolny sposób, ale nie stosuje banalnego uwspółcześnienia, tak często nadużywanego przez innych reżyserów.
Willy Decker potrafi natomiast w oryginalny sposób interpretować klasyczne dzieła. Tak jest też w „Elektrze”. Zaczerpnięta z antycznego teatru greckiego tragedia o zemście w jego ujęciu jest opowieścią o ludziach, którzy nie potrafią wybaczać.
Spektaklami „Elektry” powraca na polskie sceny Ewa Podleś, kreująca w przedstawieniu postać Klitemnestry. W tak ekspresyjnym wcieleniu jeszcze jej nie widzieliśmy.