W 1919 roku, gdy Puccini zaczął szukać pomysłu na kolejne dzieło, nawiązał kontakt z dramaturgiem i krytykiem teatralnym Renato Simonim i zaproponował mu jako partnera Giuseppe Adamiego, który wcześniej dostarczył tekst „Jaskółki” oraz „Płaszcza”. Nowa spółka podsunęła zaś projekt opowieści o chińskiej księżniczce, który Pucciniego bardzo zainteresował, mimo że opery o Turandot napisało wielu kompozytorów.
Sama historia księżniczki, która zadawała zagadki ubiegającym się o jej rękę młodzieńcom, a gdy ich nie odgadli, ścinała im głowy, pojawia się już w „Baśniach z tysiąca i jednej nocy”. Do literatury europejskiej wprowadził ją w XVIII w. wenecki komediopisarz Carlo Gozzi. Autorzy libretta wykorzystali jednak tylko kilka elementów akcji jego sztuki, dodali nowe postaci, przede wszystkim Liu.
[srodtytul]Uporczywe bóle gardła[/srodtytul]
Puccini był pełen entuzjazmu, latem 1921 roku kompozytor skończył pracę nad pierwszym aktem. Potem tempo spadło, nie tylko z powodu jego długich podróży po Europie. W 1922 roku Pucciniego ogarnęło zwątpienie, chciał nawet zwrócić honorarium wydawcy. Zmiana nastrojów wynikała z rozbieżności zdań między nim a autorami libretta. Kompozytor miał wątpliwości, czy potrzebny jest finałowy duet Turandot i Kalafa. Jego kolejne propozycje tekstowe odrzucał: „Musicie w nim osiągnąć stan najwyższego napięcia uczuciowego – pisał do Adamiego i Simoniego. – Wybuch miłości musi nastąpić tak, jakby gdzieś pośród rozkrzyczanych mas spadł nagle na ziemię lśniący meteoryt”.
W lutym 1924 roku Puccini zakończył instrumentację aktu drugiego i części aktu trzeciego. Pod koniec lata przedstawił „Turandot” Arturo Toscaniniemu, na którym opera wywarła ogromne wrażenie i ustalił datę prapremiery w La Scali na wiosnę 1925 roku, mimo że wciąż nie było sceny finałowej. Jej tekst kompozytor otrzymał niebawem. „Wiersze Simoniego są dobre – napisał. – Wydaje mi się, że są dokładnie takie, jakich potrzebuję, o jakich śniłem”. Nie wiadomo, czy tak sądził, czy zrozumiał, że musi się spieszyć, od kilku miesięcy uskarżał się na uporczywe bóle gardła. Diagnoza najwybitniejszych włoskich lekarzy okazała się okrutna: zaawansowany rak gardła, jedyną nadzieję mogłaby dać kuracja radiologiczna. Leczenie takie prowadziły kliniki w Berlinie oraz Brukseli i tę drugą wybrała rodzina Pucciniego.