Wzięli w nim udział Yoko Ono, wdowa po Johnie Lennonie, Angus Young, lider AC/DC, Jeff Lynne, lider ELO i producent beatlesowskiej „Anthology”, Joe Walsh, Steve Van Zandt, Nils Lofgren, Max Weinberg, a także Mick z grupy Foreigner. Gdy w dwie godziny po rozpoczęciu show zaśpiewali najsłynniejszą kompozycję z wokalnego repertuaru perkusisty, czyli „With a Little Help From My Friends”, wydawało się, że to koniec. Ale tylko przez trzydzieści sekund. Kiedy światła reflektorów „stanęły na baczność”, techniczny wyniósł na estradę basówkę Hofnera, którą od początku kariery liverpoolskiej czwórki używa sir Paul McCartney. Pojawił się Macca. Mógł zaintonować tego wieczoru tylko jedną piosenkę — „Birthday” z „Białego Albumu”. Ringo odpowiedział uśmiechem. Publiczność histerycznym krzykiem.
Nowojorski koncert był podzielony na dwie części: Złożoną z solowych piosenek perkusisty m.in. „Broken Wings” i „Talking in Your Sleep”, i drugą — z hitami z okresu Beatlesów: „I Wanna Be Your Man”, „Boys”, „Act Naturally”, „Boys” i „Yellow Submarine”. Podczas „A Little Help From My Friends” towarzyszył ojcu na scenie syn Zak, który miał zaszczyt zastępować Johna Bonhama w Led Zeppelin, a także grać w Oasis i The Who. Dołączył ostatni
Ringo Starr ma najmniej znaną biografię pośród Beatlesów.
— A był gwiazdą w Wielkiej Brytanii zanim jeszcze go spotkaliśmy — wspominał John Lennon.
Jego grą inspirowali się m. in. Phil Collins z Genesis i Dave Grohl z Nirvany. Grał niezwykle nowocześnie, ale brakowało mu talentu kompozytorskiego. Dlatego koledzy napisali dla niego m. in. „Yellow Submarine”. Chociaż miał opinię najmniej utalentowanego, popełniał najmniej błędów w czasie sesji nagraniowych. Dlatego nie podobały mu się napisane dla niego przez McCartneya słowa „With a Little Help from my Friends” Ringo: „co zrobicie, kiedy nie trafię w dźwięk”.