Z imprezy, która przed 15 laty przyciągała 30 tys. uczestników i prezentowała niemal wyłącznie polską muzykę rockową, Przystanek Woodstock zmienił się w gigantyczne wydarzenie muzyczne z międzynarodową obsadą. W tym roku odbędzie się 76 koncertów.
Wystąpią m.in. artyści z USA i Wielkiej Brytanii, a oprócz hard rocka, reggae czy irlandzkiego folku będzie słychać jazz, pop i brzmienia alternatywne. Pojawią się Armia, Jacek Kleyff, Justyna Steczkowska i Wolna Grupa Bukowina, ale także Leszek Możdżer i Tymon Tymański, którzy zagrają Chopina. W piątek koncert kwintetu skrzypka Nigela Kennedy’ego (na zdjęciu obok) transmitować będzie Canal +, w niedzielę stacja pokaże wybór najciekawszych występów.
Na tle letnich festiwali muzycznych – nie tylko polskich, ale europejskich – impreza w Kostrzynie nad Odrą jest unikatem. Z powodzeniem podtrzymuje ideały oryginalnego festiwalu Woodstock sprzed 40 lat. A przecież nie udaje się to Amerykanom. W ubiegłym roku fiasko poniosła tam nawet próba zorganizowania jubileuszowej edycji hipisowskiego festiwalu.
Tymczasem polski Przystanek na trzy dni w roku powołuje do życia harmonijną społeczność, dla której muzyka jest szczególnym wehikułem – umożliwia bliskość i wspólne przeżywanie. To przede wszystkim fenomen społeczny, do Kostrzyna w poprzednich latach przyjeżdżało ponad 300 tys. osób. W dobie kultury masowej i nowych mediów uporczywie udowadnia, że młodzi chcą i potrafią być razem.
Nawet powierzchowne porównanie kostrzyńskiej imprezy, organizowanej przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, z innymi polskimi festiwalami wystarczy, by zobaczyć, że Jurkowi Owsiakowi (na lewym zdjęciu u góry) co roku udaje się niemożliwe. Powstaje impreza wymyślona wbrew modom, czasom, światowym tendencjom. Oparta nie na sile marki – jak Heineken Open’er w Gdyni, krakowski Coke Live Music czy warszawski Orange Festiwal, ale na charyzmie organizatora i autorytecie polskich artystów, którzy grając za symboliczne stawki, stają się ambasadorami ważnych treści, nie „muzycznych produktów”.