Kiedy pytałem w biurze festiwalu o powody rezygnacji Krystiana Zimermana, powiedziano mi tyle, co sam napisał do dyrekcji. Z powodu choroby musi odwołać przyjazd, jest mu przykro, gdyż występ w Salzburgu miał być ukoronowaniem jego cyklu recitali chopinowskich, jakie dał w tym roku na świecie.
Pracownicy biura nie mają głowy do udzielania wyjaśnień, bo trafił się sądny tydzień. Najpierw wycofała się najsłynniejsza dziś pianistka Héléne Grimaud, potem zrezygnował ze spektaklu zainfekowany Piotr Beczała, dzień później uczyniła to odtwórczyni tytułowej roli w „Elektrze” Iréne Theorin. A festiwal nie może sobie pozwolić na odwołanie lub zmianę terminu występu. Widzowie zbyt dużo płacą, by zaakceptowali takie niespodzianki.
W przypadku spektakli problem łatwo rozwiązać, bo Salzburg angażuje dublerów, zwanych coverami. To na ogół młodzi, obiecujący śpiewacy. Obserwują próby, potem muszą być w stałej dyspozycji, a nagłe zastępstwo bywa początkiem kariery. Piotr Beczała zadebiutował w Salzburgu w 1997 r. wezwany z wakacji spod Żywca.
O ile publiczność pogodzi się z kimś nieznanym w spektaklu, bo reszta obsady składa się z gwiazd, o tyle na recital debiutanta nie przyjdzie. O renomie tego festiwalu świadczy zaś fakt, że w ciągu kilkunastu godzin jest w stanie znaleźć godnego zastępcę Krystiana Zimermana.
Arcadi Volodos miał trzy lata, gdy Polak wygrał Konkurs Chopinowski w 1975 r. Dziś jest nie mniej sławny jak on. Cechami wyróżniającymi pianistyki Volodosa są perfekcja techniczna, wrażliwość na melodię i znakomite wyczucie ducha romantyzmu.