Jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji „Rz” przedstawiła swoich ośmiu faworytów. Zawiedli tylko Amerykanie, trzeci etap konkursu okazał się dla nich za trudny. Pozostali szli jak burza: Rosjanie Julianna Awdiejewa, Miroslaw Kultyszew, Daniił Trifonow, rosyjski Litwin Lukas Geniušas, Bułgar Ewgenij Bożhanow, Austriak Ingolf Wunder. Finałową dziesiątkę uzupełniają: Francois Dumont i Hélene Tysman z Francji, kolejny Rosjanin Nikołaj Chozjainow i nasz Paweł Wakarecy.
Typowanie nie było aż tak skomplikowane. Spośród ucze- stników należało wyłowić tych, którzy już zaistnieli na muzycznym rynku. Żadna wybijająca się indywidualność nie została odrzucona, jak przydarzyło się to Ingolfowi Wunderowi pięć lat temu.
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zapowiadał, że edycja 2010 będzie inna i lepsza, wprowadzi Konkurs Chopinowski w XXI wiek. Dziś można powiedzieć, że tak się stało. Od kilkunastu lat nie było równie wyrównanego i wysokiego poziomu. Przynajmniej połowa finalistów zasługuje na najwyższe lokaty, walka o podział miejsc zapowiada się pasjonująco.
W dobie dewaluacji konkursów, gdy ich nagrody bywają mniej atrakcyjne od kontraktu z firmą fonograficzną lub agencją impresaryjną, warszawska impreza broni swej pozycji. Nie idzie przy tym na programową łatwiznę. Należy do najtrudniejszych, ale z zestawu utworów Chopina, które trzeba opanować, pianista ułoży programy atrakcyjnych recitali, które może prezentować w świecie. A dyplom laureata Konkursu Chopinowskiego wciąż ma rangę.
Są zatem interesujący pianiści, jest trudniejszy niż pięć lat temu program, a także jury o połowę mniej liczne. W gremium oceniającym tym razem dominują nie pedagodzy, ale wybitni pianiści. Premiowali tych, którzy potrafili zaciekawić słuchaczy. Nie podobała im się natomiast grzeczna poprawność, dawniej będąca w cenie.