"Krzyżacy" to świetny materiał na musical – mówi Jacek Korczakowski, autor tekstów. – Porównałbym ich z "Nędznikami" Hugo, chociaż o powtórzeniu sukcesu Shonberga i Boublila trudno marzyć...
Autorzy i aktorzy pracują w pośpiechu. 30 grudnia to ostatni moment, żeby rock-operę wpisać w obchody jubileuszu 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. – Zdążymy – przekonuje scenarzysta i reżyser Marcin Kołaczkowski. – Mamy już 23 z 24 utworów.
Libretto "Krzyżaków" ma wykorzystywać te wątki powieści, które w 1960 r. zaczerpnął do filmu Aleksander Ford. – Chcemy jednak zachować większą zgodność z tym, co pisał Sienkiewicz – zapowiada Kołaczkowski. – Na przykład ślub Zbyszka i Danusi. W filmie go nie ma i rozterki Zbyszka sprowadzają się do pogoni za ukochaną. W spektaklu to mąż walczy o odzyskanie żony.
Widowisko nie będzie historyczne. Aktorzy wystąpią we współczesnych kostiumach, nowoczesna będzie też choreografia Agnieszki Glińskiej z krakowskiego Art Color Balet.
– Nie chciałbym zdradzać szczegółów – mówi Kołaczkowski. – Powiem tylko, że na scenie będzie 12 wokalistów, balet i zespół rockowy. Wszystko utrzymujemy we współczesnej tonacji, a jedynym scenograficznym odwołaniem do średniowiecza będą miecze.