– Kadłub jest cały, młodzież siedzi pod pokładem, a statek ma duże zapasy jedzenia – mówi „Rz” kpt. Krzysztof Baranowski, który uczestniczył w rejsie Szkoły pod Żaglami przez pierwsze trzy tygodnie (teraz jest w Polsce).
Według portalu Elondyn.co.uk dryfujący ok. 160 km na południowy zachód od brytyjskich wysp Scilly „Fryderyk Chopin” wysłał w piątek po południu sygnał SOS. Odpowiedziały trzy statki. Szef brytyjskiej straży przybrzeżnej Rod Johnson powiedział BBC, że nikomu z 47 osób nic się nie stało. Nie ma potrzeby ewakuacji.
Żaglowiec w ciągu weekendu ma być odholowany prawdopodobnie do portu Falmouth, gdzie zostanie przeprowadzony remont. Dowodzący „Chopinem” kpt. Ziemowit Barański nie chce uruchamiać silnika, bo boi się, że fragmenty olinowania ze złamanych masztów uszkodzą śrubę.
Portal Elondyn.co.uk podaje, że w rejonie kursu żaglowca wiał wiatr o sile 9 stopni w skali Beauforta, co wywołuje tam fale ośmiometrowej wysokości. Mogły one złamać maszty.
– Córka pisała mi mail w poniedziałek. Czekali na opuszczenie portu w Plymouth, bo była zła pogoda – mówi „Rz” Sylwia Kromka, mama uczestniczki rejsu, Ali. – Zapewniała też, że po burzach na Morzu Północnym, gdzie przeszli prawdziwą walkę z żywiołem, są zaprawieni w bojach.