Bohater wczorajszego wieczoru nie przyjechał do Estonii, ale organizatorzy postarali się, żeby był obecny na uroczystości. Roman Polański śledził tallińską uroczystość w Internecie, a z jej uczestnikami kontaktował się przez Skype'a. Na ogromnym telebimie zawieszonym nad sceną ukazywał się trzykrotnie, wirtualnie odbierając swoje nagrody. W czarnym t-shircie, wyraźnie wzruszony, mówił:
– To była prawdziwie europejska produkcja. W ekipie znaleźli się Niemcy, Polacy, Francuzi, Brytyjczycy… Dziękuję wam wszystkim, nigdy bym tego filmu bez was nie zrobił. Na zakończenie uroczystości, gdy laureaci ustawili się do wspólnego zdjęcia, znów włączono telebim i nad sceną górowała uśmiechnięta twarz Polańskiego.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/362784-Mlode-Kino.html]Czytaj serwis Młode Kino[/link][/wyimek]
Nie było też w Tallinie Ewana McGregora, który gra właśnie w filmie kręconym w Tajlandii. Ale i on pojawił się w nagranym wcześniej materiale, mówiąc:
– Gdyby okazało się, że zdobyłem nagrodę, wyślijcie mi proszę esemesa. U mnie będzie późna noc, ale gdy obudzę się, będę miał wielką przyjemność.
"Autor widmo" – perfekcyjnie zrealizowany thriller o meandrach współczesnej polityki – znokautował inne tytuły. Przegrało z nim kino skromniejsze, ale przecież bardzo ciekawe. Europejczycy mierzą się z wojenną traumą (jak Izraelczyk Samuel Maoz w znakomitym "Libanie"), szukają swojej tożsamości (Turek Semih Kaplanoglu w "Miodzie"), mówią o godności i pokonywaniu terroru poprzez wyzbycie się strachu (Francuz Xavier Beauvois w "Ludziach Boga"), opisują sytuację emigrantów (mieszkający w Niemczech Turek Fatih Akin w "Soul Kitchen"). Największym przegranym wydaje się w tej stawce nominowanych filmów "Liban", uhonorowany jedynie za zdjęcia i odkrycie roku.